Wiosną Tytan Wisznice (niebieskie koszulki) będzie musiał walczyć o utrzymanie
W gorszej sytuacji jest Tytan, dla którego obecny sezon jest drugim po awansie do klasy okręgowej
– Utarła się opinia i chyba jest ona prawdziwa, że najtrudniejszy dla zespołu jest właśnie drugi z rzędu rok w wyższej lidze. Doświadczamy tego na własnej skórze – przyznaje Zenon Stawecki, kierownik ekipy z Wisznic.
Outsider, który zdołał zaledwie trzykrotnie remisować, od początku obecnych rozgrywek miał pod górkę. Drużynę opuściło kilku wartościowych zawodników. Do Victorii Parczew odszedł napastnik Mateusz Grabowski. Z powodów osobistych z gry zrezygnował środkowy pomocnik Adam Rozwadowski. Inny piłkarz drugiej linii Hubert Kopiś nabawił się kontuzji i nie grał przez rundę jesienną. Kłopoty z więzadłami wykluczyły również jego brata obrońcę Mateusza. Przed pierwszym gwizdkiem z zespołem rozstał się twórca awansu do ligi okręgowej Zbigniew Smoliński. Zastąpił go Mirosław Sobczak, który na razie nie może pochwalić się sukcesami. – Ubytki kadrowe spowodowały, że jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli – mówi kierownik Tytana. – Nic jeszcze nie jest przesądzone, ale konieczne są wzmocnienia.
Najważniejszym zdaniem będzie znalezienie wartościowego młodzieżowca. – Mamy dwóch, ale tylko jeden jest w stanie walczyć na dobrym poziomie z seniorami. To obrońca Hubert Litwiniuk. Potrzebujemy jeszcze jednego piłkarza z prawdziwego zdarzenia w tej kategorii – mówi Stawecki. – Patrząc po składzie, praktycznie na każdej pozycji, może oprócz bramki, przydałby się nam solidny zawodnik.
Duże nadzieje klub pokłada w powrocie Hubert Kopisia, który powoli dochodzi do zdrowia. – Hubert, o czym mogliśmy przekonać się w poprzednim sezonie, to 30 procent więcej potencjału naszego zespołu – mówi kierownik. – Jeśli uda nam się wzmocnić, powinniśmy się utrzymać. Przy braku nowych piłkarzy możemy mieć z tym problemy.
O pozostaniu na zapleczu IV ligi marzą również piłkarze Dwernickiego Stoczek Łukowski. Drużyna grającego trenera Jarosława Pieńkosa zgromadziła o cztery punkty więcej od Tytana i jest przedostatnia. Obie ekipy czekają wiosną dwa mecze między sobą. Niezwykle ważne będzie pierwsze starcie, przełożone z 11 listopada, z powodu opadów śniegu. To spotkanie ma zostać rozegrane przed wznowieniem rundy rewanżowej, czyli przed 2 kwietnia. Po raz drugi oba zespoły zmierzą się w ostatniej kolejce, a wtedy gospodarzem będzie Dwernicki. – Dobrze się stało, że mecz w Wisznicach został przełożony. Byliśmy w mocno okrojonym składzie. I jeśli w przerwie zimowej nie dokonamy wzmocnień, będziemy mieć kłopoty z utrzymaniem – mówi trener Pieńkus.
Przed rokiem szkoleniowiec przeżywał podobny scenariusz. – Wówczas, na półmetku rozgrywek, mieliśmy na koncie dziewięć punktów. W rundzie rewanżowej uzbieraliśmy 23 i ostatecznie zajęliśmy 10. lokatę, spokojnie utrzymując się w lidze. Czemu taki scenariusz miałby się nie powtórzyć? – zastanawia się opiekun Dwernickiego.