Lubelski klub nie spłacił zadłużenia w terminie, ale może otrzymać licencję nadzorowaną, jeżeli podpisze ugody ze wszystkimi zawodnikami.
Wraz z końcem listopada upłynął czas na spłatę zadłużeń dla drugoligowych klubów, starających się o licencje na nowy sezon. KMŻ Motor nie spełnił tego warunku. W dalszym ciągu ma ok. 300 tys. zł zaległości względem zawodników, którzy jeździli w jego barwach w poprzednim sezonie.
– Prowadziliśmy rozmowy z dość poważną firmą. Liczyliśmy, że będzie to sponsor tytularny. Było dużo nadziei, tym bardziej, że było to przedsiębiorstwo z branży motoryzacyjnej, ale niestety nie udało się dojść do porozumienia. Nie pomogło nam także miasto, więc nie mieliśmy czym zapłacić żużlowcom. W tej sytuacji uzyskanie licencji w normalnym trybie nie było możliwe – tłumaczy Andrzej Zając, prezes klubu.
Nie wszystko jednak stracone. Motor wciąż może ubiegać się o licencję nadzorowaną, która pozwoli przystąpić do rozgrywek. Ale jest jeden warunek. Trzeba podpisać ugody ze wszystkimi zawodnikami. Deadline na złożenie dokumentów mija 7 grudnia. Jeżeli uda się dopełnić wszystkich formalności, odpowiedni organ kontrolujący PZMot będzie sprawdzał, czy działacze w terminie realizują wszystkie zobowiązania, zawarte w ugodach.
– Jestem bardzo wdzięczny zawodnikom za to, z jakim zrozumieniem podeszli do naszej sytuacji. Gdy sposobiłem się do rozmów z nimi, byłem pełen najczarniejszych myśli. Ale usłyszałem: „Prezes, niech się prezes nie martwi. Niech prezes załatwia licencję. My chcemy jeździć w Lublinie, zaczekamy na pieniądze” – opowiada Zając.
Do wczoraj udało mu się podpisać cztery ugody. Umowy z kolejnymi zawodnikami czekają w kolejce. – Część zostało już wysłanych do podpisania, z niektórymi jeszcze ustalamy szczegóły. Najważniejsze, że wszyscy są na tak. Pomni doświadczeń z poprzedniego sezonu nie obiecujemy gruszek na wierzbie. Przed rokiem narzucono nam termin 28 lutego. Nierealny. Tym razem na wszystkich ugodach zamieszczamy datę 30 czerwca. To daje nam nawet mały zapas, w razie gdyby nie wszystko poszło po naszej myśli. Ale jednocześnie zawieramy klauzulę, że jeżeli wcześniej będziemy dysponowali odpowiednimi środkami, to od razu uregulujemy zaległości – zaznacza prezes.
Skąd zamierza wziąć na to pieniądze, skoro nie zanosi się na pozyskanie dużego sponsora, a miasto także nie kwapi się z dodatkowym wsparciem dla klubu? – To będą środki z działalności własnej. Przymierzamy się do organizacji kilku prestiżowych imprez, które pomogą nam zbilansować budżet i spłacić zadłużenie – wyjaśnia Zając.