(fot. MACIEJ KACZANOWSKI)
Kibice „czarnego sportu” z Lublina chcą wskrzesić pamięć o dwóch tragicznie zmarłych zawodnikach lubelskiego klubu – Robercie Dadosie oraz Tadeuszu Tkaczyku – i zorganizować memoriał ich imienia. To byłaby pierwsza taka inicjatywa fanów w historii
Lublinianie chcą dołożyć swoją cegiełkę do rozwoju regionalnego żużla. Dlatego planują zorganizować pod koniec sezonu, na przełomie września i października, towarzyskie zmagania poświęcone dwóm zawodnikom związanym z Motorem. - Chcielibyśmy zorganizować ten turniej w pojedynkę, żeby nie zawracać głowy klubowi. Odzew ludzi w tej sprawie jest bardzo duży – tłumaczy Piotr Parcheta, pomysłodawca memoriału.
Wszystko pozostaje na razie w sferze planów, które mają nabrać nieco bardziej realnych kształtów pod koniec marca lub na początku kwietnia. W połowie przyszłego miesiąca Parcheta chce wysłać listy intencyjne, między innymi do MOSiR-u, czyli do zarządcy toru przy Alejach Zygmuntowskich, żeby otrzymać zgodę na wynajęcie obiektu i organizację turnieju.
Memoriał przyjąłby formułę zmagań indywidualnych, w których wystąpiłoby 16 zawodników. Na tor wyjechaliby nie tylko aktywni żużlowcy. ale również ci, którzy przeszli już na sportową emeryturę. Parcheta podkreśla również, że nie byłaby to wyłącznie jednorazowa inicjatywa – turniej miałby się odbywać cyklicznie.
– To na pewno dobry sposób, żeby uczcić pamięć Roberta. To był przecież wychowanek lubelskiego klubu i mistrz świata juniorów – przyznaje Robert Jucha, który w latach 90. jeździł w jednym zespole z tragicznie zmarłym żużlowcem.
Robert Dados zdobył licencję żużlową w 1993 roku. W swojej karierze reprezentował kluby z Lublina, Grudziądza oraz Wrocławia. W 1998 roku osiągnął swój największy sukces – zdobył złoty medal Mistrzostw Świata Juniorów. W tym samym sezonie sięgnął także po Młodzieżowe Indywidualne i Drużynowe Mistrzostwo Polski. W 2004 roku, w wieku 27 lat, popełnił samobójstwo.
Tadeusz Tkaczyk jeździł w Motorze Lublin w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Miał zaledwie 21 lat, kiedy zginął w tragicznym wypadku na torze żużlowym. W 1966 roku w meczu towarzyskim Motoru ze Stalą Rzeszów uderzył w bandę w trzecim wyścigu. Został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł cztery dni później.