ROZMOWA z Pawłem Miesiącem, żużlowcem Motoru Lublin
- Obserwował pan niedzielne spotkanie Motoru Lublin z RM Solar Falubazem Zielona Góra?
– Byłem na tym meczu w parku maszyn. Trzymałem kciuki za chłopaków, za ich zwycięstwo z bonusem. Udało się wygrać, ale niewiele zabrakło, tylko jednego punktu i byśmy jechali dalej.
- Żałuje pan, że nie znalazł się w składzie na ten mecz?
– Pewnie że tak. Nie czuję się dobrze w takiej roli, jak byłem teraz z chłopakami. Dopingowałem ich i mobilizowałem do lepszej jazdy. Żałuję, że nie znalazłem się w składzie na to spotkanie, ale to nie był mój sezon. Nie udało mi się pojechać tak jak w zeszłym roku.
- Jak może pan podsumować ten sezon?
– Już w pierwszym meczu wygasła u mnie mobilizacja i taka stabilność, to wszystko, co miałem poukładane w głowie. Zostałem odsunięty od pierwszego spotkania we Wrocławiu. Później tak to się ułożyło, że po meczu w miarę solidnym była klapa. Nie udało mi się trafić z tym wszystkim i mieć taki spokój w głowie, przygotowywać się do kolejnego spotkania. Niestety, ale myślałem tylko o tym, by znaleźć się w składzie. To u mnie akurat nie działa.
- Czyli te zamiany z Jakubem Jamrogiem były największym minusem całego sezonu?
– Dokładnie. To był największy minus, a do tego brak jazdy i same treningi. Nie potrzebowałem aż tylu treningów, a musiałem trenować bardzo dużo. Na pewno to się przełożyło potem na słabą dyspozycję.
- Wie pan już, jaka rysuje się przed panem żużlowa przyszłość?
– Sezon dopiero co się zakończył. Jeszcze może będzie szansa pojeżdżenia w jakimś turnieju. Bardzo chciałbym pozostać w PGE Ekstralidze i ścigać się tutaj, bo wiem, że stać mnie na to. Zobaczymy, jak się potoczy sytuacja. Jeszcze jest czas, żeby wszystko podsumować, przemyśleć i podjąć decyzję.