ROZMOWA z Jackiem Abramowskim, właścicielem restauracji Sielsko Anielsko i Jezuicka 16 w Lublinie
- Po tym, jak wczoraj napisaliśmy że sprzedał pan obrazy, a teraz sprzedaje dom, żeby mieć pieniądze na utrzymanie restauracji ogłoszenie zniknęło z pana Facebooka. Dlaczego?
– Nie wycofuję się ze sprzedaży. Muszę to zrobić, żeby uratować swoją firmę i nie zwalniać pracowników, którzy są ze mną od wielu lat. Przeniosłem jednak anons do portalu z ogłoszeniami. Tam nie ma możliwości komentowania, bo czytanie niektórych wiadomości okazało się dla mnie zbyt obciążające psychicznie.
- Spotkał się pan z hejtem?
– Tak bym tego nie nazwał. Zdecydowana większość komentarzy to słowa otuchy. Pojawiły się jednak też takie, które sprawiają przykrość. To na przykład kpiny, że mam dom za milion, a nie stać mnie na płacenie pensji. Nie muszę tego czytać i dodatkowo się denerwować. Dlatego taka decyzja. Sprzedaż jest jednak przesądzona.
- Po pana tonie głosu słyszę jednak, że dziś emocje są już lepsze niż wczoraj.
– To prawda. Po publikacji w Dzienniku Wschodnim mój telefon nie milknie. Dzwoni wielu znajomych, mówiąc, że trzymają kciuki. Pojawiają się też nowe pomysły. Jeden z internautów rzucił hasło, że może warto byłoby sprzedawać vouchery do wykorzystania, gdy restauracje będą już otwarte. Próbowaliśmy tego rozwiązania już przy pierwszym lockdownie, ale nie cieszyło się ono wtedy dużym zainteresowaniem. Ale oczywiście spróbujemy znowu. Może teraz się uda?
Z komentarzy pod tekstem w Dzienniku wiem, że jest wiele osób, które mają dobre wspomnienia z moimi restauracjami i chcą, żebyśmy przetrwali.
Chciałbym zaapelować do wszystkich, żeby w trudnym czasie epidemii myśleli o miejscach, które lubią. Nie tylko o mnie. Moja restauracja nie jest przecież jedyna. Nie żyję na pustyni. W takiej samej sytuacji są wszyscy restauratorzy.
Może można ich wesprzeć, zamawiając u nich catering świąteczny? Może zakupy na święta można zrobić nie w hipermarkecie, ale w małym osiedlowym sklepiku? Pamiętajmy, że duzi sobie poradzą. A ci mali mogą się niestety po pandemii już nie podźwignąć.
- Pan się podźwignie?
– Sprzedam dom, sprzedam co mam i przetrwam. Daję pracę 30 osobom i nie mogę ich zawieść. Nie mogę zawieść też swoich gości i internautów, którzy widzą potencjał w moich restauracjach. Mimo tej tragicznej sytuacji, jest więc jeszcze światełko w tunelu.