(fot. Piotr Michalski)
Po raz ostatni Stal na tym poziomie rozgrywkowym występowała w sezonie 2013/2014
Historycznym momentem dla całej Poniatowej był sezon 2008/2009, kiedy miejscowa Stal przez rok grała na poziomie II ligi. Rywalizacja z takimi firmami jak KSZO Ostrowiec Świętokrzyski czy Sandecja Nowy Sącz sprawiała, że trybuny zapełniały się regularnie ponad tysiącem fanów. Niestety, wówczas Stal zakończyła rozgrywki jako przedostatnia, co zaowocowało spadkiem do III ligi. W kolejnych latach klub z Poniatowej osuwał się coraz bardziej w hierarchii, aż w sezonie 2014/2015 wylądował w lubelskiej klasie okręgowej. Początkowo, wszyscy w Poniatowej wierzyli, że ta banicja będzie bardzo krótka. Kolejne próby wygrania rozgrywek kończyły się niepowodzeniem, a fani Stali rozczarowanie zaczęli utożsamiać z normalnością. Dlatego z przyjściem w zimie 2021 r. Kamila Witkowskiego do Poniatowej nikt też nie wiązał większych nadziei. Tymczasem nowy szkoleniowiec odmienił grę drużyny, która z każdym meczem zaczynała wyglądać coraz lepiej. Pół roku, w czasie którego Stal i tak nie miała szans na skuteczną rywalizację z bardzo mocnymi rezerwami Motoru, Witkowski wykorzystał na wpojenie swoim podopiecznym własnej filozofii gry. Okazał się niezłym nauczycielem, bo Stal od pierwszych kolejek obecnego sezonu imponowała swoją postawą. Chociaż rywali w wyścigu o awans miała zacnych, to nie zważała na problemy i wygrywała kolejne mecze. KS Cisowianka Drzewce i Janowianka Janów Lubelski długo dotrzymywały jej kroku, ale w końcu zaczęły gubić punkty. To pozwoliło poniatowianom 25 maja zapewnić sobie awans do IV ligi. – Oczywiście, że było świętowanie związane z tym sukcesem. Myślę, że w kwestii naszego awansu bardzo istotny był fakt, że otrzymałem sporo czasu na zbudowanie solidnej drużyny. Od pierwszych treningów widziałem, że moi podopieczni są bardzo zaangażowani w treningi. Na zajęciach miałem świetną frekwencję. Widać było, że zawodnicy potrafią dobrze grać w piłkę. Trzeba było tylko ich trochę przypilnować – mówi Kamil Witkowski, opiekun Stali.
W kadrze lidera nie ma zbyt wielu nazwisk, które są znane przeciętnemu kibicowi. Wyjątkiem w tym gronie jest Paweł Kaczmarek. Ten pomocnik ma na swoim koncie występy w Ekstraklasie, gdzie nawet trafiał do siatki. Miało to miejsce w czasie, kiedy reprezentował barwy Korony Kielce, a jego kolegami z drużyny byli m.in. Jacek Kiełb czy Aleksandar Vuković. – Bez niego na pewno byłoby nam ciężko zdobyć tyle punktów. Jego doświadczenie w wielu momentach okazywało się bezcenne – mówi szkoleniowiec Stali.
W Poniatowej wszyscy już myślą o nadchodzącym sezonie. IV liga stawia dużo wyższe wymagania niż „okręgówka”. – Spotkanie z zarządem dopiero przede mną. Ja jednak zawsze chce grać o zwycięstwo w każdym spotkaniu – mówi Witkowski.
Zanim jednak do Poniatowej zawitają rezerwy Motoru Lublin czy Stal Kraśnik, Stal ma do zrealizowania jeszcze jeden cel. Jest on związany z Pucharem Polski. Po pokonaniu III-ligowej Avii Świdnik w finale rozgrywek na poziomie okręgu lubelskiego, Stal awansowała na poziom wojewódzki. Nagrodą za wygranie tych zmagań jest promocja na poziom centralny pucharowych rozgrywek i możliwość zmierzenia się z naprawdę atrakcyjnym przeciwnikiem. Mogą być to nawet Legia Warszawa czy Cracovia Kraków. Aby tak się stało Stal musi wygrać jeszcze dwa spotkania. Najpierw, 8 czerwca zmierzy się z Gryfem Gmina Zamość. Jeżeli rozstrzygnie ten mecz na swoją korzyść, to w finale zaplanowanym na 22 czerwca zagra z lepszym z pary Chełmianka Chełm – Podlasie II Biała Podlaska. – Umówiliśmy się z drużyną, że mocno koncentrujemy się na tych rozgrywkach. Nasz najbliższy przeciwnik, Gryf, to młoda i wybiegana drużyna. Od poziomu centralnego dzielą nas dwa spotkania. Możliwość rywalizacji z dużymi markami byłaby dla Poniatowej olbrzymim wydarzeniem i znakomitą promocją miasta – kończy Kamil Witkowski.