Kolejny całkiem niezły występ Lublinianki. Niestety, ze Stalowej Woli piłkarze Roberta Chmury wracali bez punktów. W sobotę tamtejsza Stal pokonała Tomasza Brzyskiego i spółkę 3:1. Goście mieli sporo sytuacji, ale zabrakło im skuteczności. Dodatkowo kilka razy mogli się zachować dużo lepiej także pod swoją bramką.
Przyjezdni dobrze weszli w mecz i od początku zagrażali bramce Mikołaja Smyłka. Golkiper miał sporo szczęścia w szóstej minucie, kiedy po centrze Brzyskiego strzał prosto w bramkarza „Stalówki” oddał Mateusz Majewski. Lepiej po drugiej stronie boiska zachował się Kosei Iwao, który wykorzystał centrę Wiktora Stępniowskiego i otworzył wynik meczu.
W kolejnych fragmentach Lublinianka oddała kilka strzałów, ale nie potrafiła zaskoczyć golkipera gospodarzy. W 33 minucie Stal wywalczyła rzut karny. Stanisław Czarnogłowski faulował Szymona Grabarza, a z 11 metrów nie pomylił się Jakub Kowalski. Jeszcze przed przerwą centymetrów zabrakło, żeby z drugiego trafienia cieszył się Iwao. Japończyk tym razem przymierzył jednak w słupek.
Mimo dwóch bramek straty goście nie zamierzali się jeszcze poddawać i chcieli wrócić do meczu. Po godzinie gry wydawało się, że padnie wreszcie gol kontaktowy. Po błędzie bramkarza do piłki dopadł Artem Vaskov, ale jego uderzenie odbił jeden z obrońców. 120 sekund później sytuacja przyjezdnych jeszcze bardziej się skomplikowała. Wprowadzony od razu po przerwie Marcin Świech nie wytrwał nawet na boisku 20 minut, a już wyleciał z murawy z czerwoną kartką.
Stal mogła zamknąć mecz, ale zmarnowała dwie dogodne okazje. O dziwo mimo gry w dziesiątkę podopieczni trenera Chmury mimo też potrafili zaatakować. Groźnie uderzali: Vaskov i Majewski, ale to dopiero rezerwowy Fryderyk Janaszek znalazł sposób na Mikołaj Smyłka w 78 minucie. Drużyna z Lublina ruszyła do przodu jednak zamiast wyrównania szybko nadziała się na kontrę, którą wykończył Michał Kitliński. I ostatecznie zawody w Stalowej Woli zakończyły się wygraną miejscowych 3:1.
– Naprawdę dobrze weszliśmy w mecz i mieliśmy swoje sytuacje. Niestety, my nie potrafiliśmy zamienić żadnej na gola. A do tego z drugiej strony boiska po raz kolejny wyszła nasza niefrasobliwość. Dwa gole to my podarowaliśmy przeciwnikowi. Mimo niekorzystnego wyniku powiedzieliśmy sobie w przerwie, że jeszcze nie przegraliśmy tego meczu. Odzyskaliśmy kontrolę nad spotkaniem, ale wtedy Marcin Świech błyskawicznie obejrzał dwie żółte kartki i musieliśmy grać w osłabieniu. I tak udało się zaliczyć kontaktowe trafienie. Później się otworzyliśmy, ale po stracie naszego obrońcy dostaliśmy trzecią bramkę i było po meczu – ocenia Robert Chmura.
Stal Stalowa Wola – Lublinianka Lublin 3:1 (2:0)
Bramki: Iwao (12), Kowalski (35-z karnego), Kitliński (82) – Janaszek (78).
Stal: Smyłek – Kowalski, Kucharczyk, Grasza, Khorolski (63 Olszewski), Ziarko (63 Wojtak), Soszyński, Stępniowski (79 Szuszkiewicz), Duda (79 Kitliński), Grabarz, Iwao (60 Stelmach).
Lublinianka: Czarnogłowski – Michota, Futa (69 Janaszek), Śledzicki, Chodziutko (46 Świech), Rak (69 Baran), Brzyski, Myszka, Majewski, Vaskov, Paluch.
Żółte kartki: Khorolski, Soszyński, Kitliński, Grabarz – Czarnogłowski, Śledzicki, Świech, Baran.
Czerwona kartka: Świech (Lublinianka, 64 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Norbert Chrząstek (Radom).