Pomost nad jeziorem Łukcze w powiecie łęczyńskim od lat nadaje się do rozbiórki. Jego stan techniczny zagraża bezpieczeństwu użytowników, ale ci zakazu wstępu na obiekt nie respektują. - Zróbcie coś z tym, zanim komuś znowu stanie się krzywda - apelują mieszkańcy.
Przegnite słupy, brakujące deski, zniszczone barierki, a zdarzało się również, że wystające gwoździe - tak od lat wygląda pomost nad jeziorem Łukcze. Mieszkańcy okolicznych wiosek na bawiące się na nim dzieci patrzą z rosnącą obawą o ich bezpieczeństwo.
- Sam byłem świadkiem wypadku spowodowanego stanem technicznym tego pomostu. Dziecko przebiło sobie stopę na wylot. Ja już na to nie mogę patrzeć, a przecież w sezonie roi się tutaj od wczasowiczów, organizowane są obozy dla młodzieży - opowiada nam Andrzej Mazurek, jeden z okolicznych działkowców. - Trzeba tę sprawę nagłośnić, bo tragedia wisi w powietrzu - dodaje.
Kto odpowiada za zniszczony pomost? Sprawa jest skomplikowana. - Nikt się do niego nie przyznaje - mówi Andrzej Sapuła, szef nadzoru budowlanego w Łęcznej. Jak to możliwe? Chodzi o to, że zgodnie z prawem za jezioro odpowiadają Wody Polskiego, ale tylko do pewnego stopnia. Akurat pomost pozostaje poza ich obszarem zainteresowania. Przy jeziorze działa prywatny ośrodek wypoczynkowy "Łukcze" parczewskiej spółki AMS Ecology. Jego zarządca zapewnia, że pomost do nich nie należy.
- My nawet gdybyśmy chcieli to nie możemy niczego z nim zrobić, bo to nie jest nasza własność. W mojej ocenie on już nie nadaje się do naprawy, a jedynie do rozbiórki. Mam nadzieję, że właściciel tego obiektu zrobi z nim porządek, a nadzór wyda w końcu właściwy nakaz, bo naprawdę dojdzie do tragedii - mówi Aneta Szewczyk, prezes AMS-u zarządzająca m.in. ośrodkiem nad jeziorem Łukcze.
Inspektorat nadzoru w tej sytuacji liczy na przedstawiciela skarbu państwa, a więc starostę łęczyńskiego. - To na staroście w takim przypadku spoczywa odpowiedzialność za stan techniczny tego obiektu. My robimy wszystko, co możemy, by zapewnić bezpieczeństwo. Kilka razy stawialiśmy tablice z informacją o zakazie wstępu na pomost z uwagi na jego stan techniczny. Te jednak po kilku dniach znikają. Obecnie przygotowujemy nakaz rozbiórki - informuje Andrzej Sapuła. - Przyznam, że ja swoich dzieci na pewno bym tam nie wysłał - dodaje.
Powiat łęczyński jak dotąd nie wydał żadnych sygnałów świadczących o gotowości do zajęcia się tym problemem. Urzędnicy z wydziału inwestycji miejscowego starostwa o planowanych działaniach nad Łukczem nie słyszeli. Trochę więcej dzieje się w gminie Ludwin, która w maju otrzymała pozwolenie na budowę dwóch nowych pomostów rekreacyjnych nad jeziorem Łukcze - niedaleko tego starego. Gmina chce zainwestować również w dwa kolejne nad jeziorem Piaseczno. To wszystko część dużego projektu wartego 8,5 mln zł.
Mimo tego, że kwota jest spora, rozbiórka starego pomostu nie została w niej zawarta. - Nie możemy rozebrać nie swojej własności - tłumaczy Aleksandra Klimkiewicz, inspektor w Urzędzie Gminy Ludwin. Budowa nowego molo zależy od tego, czy gminie uda się pozyskać ujnijną dotację. Wniosek został już złożony. W pozytywnym scenariuszu prace powinny ruszyć w drugiej połowie przyszłego roku.
Kiedy natomiast doczekamy się rozbiórki (lub remontu) starej konstrukcji? Wszystko w rękach władz powiatu łęczyńskiego i dobrej woli radnych. Szacowane koszty rozbiórki według jednego z naszych rozmówców mogą przekroczyć 100 tys. zł, ale potencjalne koszty odszkodowań za uszkodzenia ciała osób korzystających z pomostu mogą być o wiele wyższe. Pytanie, co jeszcze musi się wydarzyć nad tym jeziorem, by urzędnicy zajęli się problemem w sposób bardziej skuteczny, niż przyklejenie taśmą następnej papierowej kartki A4 z napisem "zakaz wstępu".