Straż Miejska dostała drona, który pomoże namierzać osoby spalające śmieci w piecach. Urządzenie jest wyposażone w czujniki mierzące zanieczyszczenia powietrza.
Dron podleci do domu jednorodzinnego i sprawdzi, co znajduje się w dymie wydobywającym się z komina. W ten sposób wytypowane będą gospodarstwa do dokładnego sprawdzenia.
– Właściwa kontrola zawsze będzie się odbywała bezpośrednio – zastrzega Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Mundurowi odwiedzą gospodarstwo z podejrzanym dymem i poproszą gospodarza o możliwość sprawdzenia paleniska. – Osoba kontrolowana jest zobowiązana do tego, by to umożliwić.
Bezzałogowy statek powietrzny został kupiony przez Urząd Miasta dwa lata temu, kosztował 13 tys. zł. Trafił do Wydziału Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego, skąd po wyposażeniu w specjalne czujniki miał być przekazany Straży Miejskiej, która sprawdza, czy mieszkańcy nie spalają śmieci w piecach i kotłach.
Te zapowiedzi zostały spełnione dopiero teraz. Dron został oficjalnie przejęty przez straż 4 listopada. – W październiku ośmiu strażników uzyskało certyfikat i licencję pilota oraz operatora statku bezzałogowego, tym samym uzyskując niezbędną kwalifikację do obsługi drona – mówi Gogola. Nowy nabytek strażników ma kamerę o wysokiej rozdzielczości i jest zdolny badać stężenie siarkowodoru, cyjanowodoru, formaldehydu, amoniaku, związków organicznych oraz pyłów PM2,5 i PM10.
Strażnicy jeszcze wstrzymują się z kontrolami przy użyciu drona. Tłumaczą, że czekają z tym na chłodniejszą pogodę, bo na razie jest na tyle ciepło, że wiele osób włącza ogrzewanie tylko na noc, a straż może prowadzić kontrole wyłącznie między godz. 6 a 22. Rzecznik zapowiada jednak, że namierzanie trucicieli (z) powietrza zacznie się jeszcze w listopadzie.
Za spalanie odpadów w piecu można dostać mandat w wysokości od 20 do 500 zł. Jeżeli spalający nie przyjmie mandatu, sprawa może być skierowana do sądu, gdzie trzeba się liczyć z surowszą karą, nawet 5000 zł.