Niewykluczone, że Zyta Gilowska znów zasiądzie w rządzie. Wczoraj sąd postanowił, że nie będzie procesu lustracyjnego w jej sprawie. Premier Kazimierz Marcinkiewicz zachęca ją do powrotu. - Jestem tym wszystkim zszokowana. Muszę się zastanowić, co dalej robić - powiedziała nam wczoraj Gilowska.
Wicepremier Gilowska została zdymisjonowana po tym, jak rzecznik interesu publicznego oskarżył ją, że skłamała w oświadczeniu lustracyjnym. Stwierdziła w nim, że nie współpracowała ze służbami specjalnymi PRL. To był początek problemów. Okazało się, że pozbawiona funkcji Gilowska, zgodnie z prawem, nie ma szans na to, by Sąd Lustracyjny zbadał jej prawdomówność. Tak też argumentował decyzję o odmowie wszczęcia postępowania sędzia Zbigniew Puszkarski. Teraz Gilowska - jak zapowiada - ma zamiar wykorzystać wszystkie instrumenty prawne, od złożenia zażalenia na postanowienie Sądu Lustracyjnego, po wniosek o autolustrację.
Wczoraj prof. Zyta Gilowska zgodziła się z nami porozmawiać. Zastaliśmy ją w jej świdnickim mieszkaniu.
- Nie otrzymałam wezwania, żadnego papieru. Poza tym, nie mogłam pojechać, by mojej obecności nie odebrano jako próby wywarcia presji na sędziach. A właściwie skąd mają państwo mój domowy numer telefonu?
• Na pewno nie od służb specjalnych. Dzwonimy z Dziennika Wschodniego, z Lublina...
- O! Z Lublinem też się muszę rozprawić. Wczoraj (w środę - dop. red.) podczas rozmowy ze znaną dziennikarką usłyszałam nową sensację z Lublina. O tym, że podczas studiów w tym mieście współpracowałam z SB. A przecież ja w Lublinie wcale nie studiowałam. Tylko w Warszawie. Do Lublina przyjechałam, bo wyszłam tu za mąż. A może jeszcze w przedszkolu byłam współpracownikiem bezpieki? To wygląda jak polowanie. Jeśli ofiara się wymyka, to szuka się różnych sposobów, żeby ją złapać.
• Jak pani przyjęła postanowienie Sądu Lustracyjnego?
- Argumentami sędziego Puszkarskiego jestem po prostu wstrząśnięta. Teraz muszę się dobrze zastanowić, co mam robić.
• Czy wróci pani do rządu Kazimierza Marcinkiewicza?
- Już wszystko powiedziałam. Tymczasem niech działają media i opinia publiczna. •