23-letni Jakub S., pilot ranny w minionym tygodniu w wypadku szybowca, wciąż jest w szpitalu. Stan jego jest poważny, ale stabilny. - Jest przygotowywany do kolejnych operacji - mówi dr Jerzy Konaszewski ze szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. - W poniedziałek odbyła się konsultacja okulistyczna, we wtorek stomatologiczna. Do wypadku doszło 27 lipca. Szybowiec Puchacz SP-3486, pilotowany przez 22-letniego Pawła Z., runął na ziemię tuż za zabudowaniami posesji przy ul. Działkowca. Pilot zginął. Jakub S., doznał poważnych obrażeń głowy, klatki piersiowej, brzucha i nóg. Śmigłowiec przetransportował go do lubelskiego szpitala, gdzie przeszedł skomplikowane operacje. Potrzebna była dla niego duża ilość krwi. Z pomocą pospieszyli koledzy pilotów z aeroklubów Świdnickiego i Lubelskiego oraz koła honorowych krwiodawców ze Świdnika.
Obaj piloci mieli wylatane po ponad 100 godzin, byli więc już doświadczonymi pilotami. Mieli uprawnienia szybowcowe, Jakub S. - także samolotowe. Obaj też pochodzą z naszego miasta, z rodzin o tradycjach lotniczych. Ich ojcowie są pilotami.
Ryszard Kasperek z Aeroklubu Świdnik, instruktor i pilot szybowcowy, śmigłowcowy i samolotowy twierdzi, że warunki do lotów były wtedy bardzo dobre.
- Wiem, bo dopiero wysiadłem z szybowca - mówił. - Chłopcy byli nisko, zabrakło noszenia - i tragedia... Powinni wcześniej zdecydować się na lądowanie.
Przyczyny wypadku badał prokurator i członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jej orzeczenia można się spodziewać za kilka tygodni.
(bmk)