Zielone światło dla odstrzału 30 saren odwiedzających trawiaste lotnisko w Świdniku dali radni sejmiku województwa lubelskiego. Czy zwierzęta można jeszcze uratować?
Na dzierżawionym przez prywatną firmę terenie między Portem Lotniczym Lublin a ul. Żwirki i Wigury w Świdniku regularnie pojawiają się sarny. – Sarny przeskakują ogrodzenie, które ma 2 metry wysokości. Dlatego też problem powraca – mówił nam 2 lata temu Grzegorz Jędrasik, prezes zarządzającej tym terenem spółki Navcom System Fly. Zapowiedział też kolejne akcje płoszenia zwierzyny.
We wrześniu ubiegłego roku firma zwróciła się jednak do Urzędu Marszałkowskiego o zgodę na odstrzał 30 saren w ciągu trzech lat. – Podjęliśmy kilka prób usunięcia zwierząt z lotniska. Odgrodziliśmy płot na odcinku 200 metrów i przy użyciu nagonki płoszyliśmy. Podnieśliśmy ogrodzenie za pomocą drutu kolczastego do 2,40 m. Ale sarny wróciły. W tej chwili jest ich 14 – mówił we wtorek Dziennikowi Jędrasik. I zaznaczył, że chodzi o życie i zdrowie korzystających z lotniska pilotów. – Na szczęście do tej pory nic się nie stało. Mieliśmy kilka sytuacji, że trzeba było przerywać start lub lądowanie, bo sarna wbiegła na pas startowy. Piloci się po prostu boją. Uważam, że odstrzał to jedyne wyjście.
Z tym zdaniem nie zgadza się Krzysztof Gorczyca, prezes lubelskiego Towarzystwa dla Natury i Człowieka. – To łopatologiczne i pozoranckie podejście – komentuje. – Odstrzał nie zlikwiduje przyczyny, dla której te sarny tam wchodzą. Z jakiegoś powodu jest im tam dobrze i zabicie kilku losowych zwierząt niczego nie zmieni, bo zaraz przyjdą kolejne. Sąsiedni Port Lotniczy Lublin nie ma z tym problemu, więc może po prostu wystarczy skuteczniej się ogrodzić – sugeruje Gorczyca, który jest także członkiem Regionalnej Rady Ochrony Przyrody.
Sonda: Co należy zrobić z sarnami na lotnisku
To właśnie ten organ musi zaopiniować projekt uchwały sejmiku. Opinie muszą wydać też Polski Związek Łowiecki i Liga Ochrony Przyrody. – Najpóźniej w przyszłym tygodniu zwrócimy się o ich wydanie. Odpowiedzi powinniśmy otrzymać w ciągu 14 dni. Jeśli nie wpłyną, uznamy je za pozytywne i skierujemy pod obrady sejmiku – mówi Tomasz Mizura z Departamentu Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich w Urzędzie Marszałkowskim.
Urzędnicy zdają się jednak skłaniać ku wyrażeniu zgody na odstrzał. – Temat jest trudny. Ciężko mówić o uśpieniu czy odłowieniu zwierząt. To jest dzika zwierzyna i żeby oddać strzał ze środkiem usypiającym, trzeba podejść na kilka metrów. W naturalnych warunkach jest to praktycznie niewykonalne. Odstrzał nie powinien wpłynąć na stan populacji saren, bo na okolicznych terenach jest ich dużo. W grę wchodzi ludzkie zdrowie i życie, dlatego wydaje się to być jedynym skutecznym rozwiązaniem – podsumowuje Mizura.