Mróz i śnieg zmusiły bezdomnych do szukania dachu nad głową. Schronisko dla Mężczyzn im. św. Brata Alberta dysponuje 45 łóżkami.
W przytulisku osoby bezdomne mogą bezpiecznie przezimować. Mają zagwarantowane wszystko, co potrzebne: trzy posiłki dziennie, wygodne łóżka, szafki na ubrania, łazienki. - W ubiegłym roku z naszej pomocy skorzystało niewiele ponad 30 mężczyzn. Tej zimy jest ich znacznie więcej, ale trudno się dziwić. Kto chciałby nocować na kilkustopniowym mrozie - mówi Bogusław Pawlos, opiekun schroniska im. św. Brata Alberta.
Większość lokatorów placówki to znajome twarze. - Wiosną i latem koczują na dworze: na terenie ogródków działkowych, boisk, osiedli. Zimą proszą o skierowanie do przytuliska - wyjaśnia Renata Dobrowolska, zastępca kierownika Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Świdniku.
Ale schronisko daje, ale i też wymaga: żeby przespać się w godziwych warunkach, trzeba być trzeźwym. Dlatego każdy bezdomny przed wejściem na teren schroniska jest badany alkomatem. Podpisuje się też pod regulaminem zakazującym spożywania alkoholu. Jeśli zakaz zostanie złamany, trafia na ulicę i musi sobie radzić sam.
Wielu bezdomnych nawet nie próbuje podołać temu wyzwaniu. Stąd pełne ręce roboty mają służby mundurowe. - Przeczesujemy blokowiska, parki, okolice przystanków autobusowych - mówi komendant świdnickiej Straży Miejskiej Dariusz Mańka. - W tygodniu zabieramy z ulic kilku bezdomnych, najczęściej pod wpływem alkoholu. Mroźnej nocy mogliby nie przeżyć - dodaje.
Tacy trafiają do noclegowni przy dworcu Świdnik-Miasto. To miejsce, w którym mogą przetrwać noc i zjeść ciepły posiłek. - Ruch jest duży, szczególnie teraz, kiedy pogoda nie dopisuje. Zapewniamy dach nad głową kilkunastu osobom - wyjaśnia Wojciech Zielonka, prezes Klubu Abstynenta "Oaza”, który prowadzi noclegownię.
Zwykle przywożeni są tu ci sami ludzie. Trzeźwieją, dochodzą do siebie i wracają na ulicę. - Żeby starać się o miejsce w schronisku, musieliby być trzeźwi. A oni nie wyobrażają sobie życia bez alkoholu - mówi Zielonka.