Młody kot spędził półtora tygodnia na drzewie. Postawił na nogi urząd, straż pożarną i specjalistów od prac na wysokościach.
Zwierzę utknęło na drzewie przy ul. Polnej. – Tam jest niewielki lasek. Wóz strażacki ze zwyżką próbował tam wjechać dwa razy, ale się nie mieścił – mówi Danuta Miazek z miejskiego Wydziału Infrastruktury Komunalnej i Inwestycji.
– Zaproponowaliśmy, żeby weterynarz strzelił do niego środkiem usypiającym. Ale pani doktor powiedziała, że po dziewięciu dniach na drzewie, kot może być tak osłabiony, że lek nasenny mógłby go zabić.
Urzędniczka znalazła inny sposób. – Zleciliśmy to zadanie firmie, która zajmuje się pracami na wysokościach. Panowie przyjechali, ale kot wszedł już na tak cienkie gałęzie, że nie mogli po niego wejść – mówi Danuta Miazek.
– Potem pojawił się pomysł, żeby poszukać firmy, która miałaby zwyżkę na mniejszym samochodzie niż wóz strażacki. Ktoś zaproponował, żeby pod drzewem rozlać walerianę i tak skłonić kota do zejścia...
W końcu pomogła fundacja Lubelska Straż Ochrony Zwierząt. – To ja ściągnęłam zwyżkę na miejsce, a po zdjęciu kota z drzewa skontaktowałam się z weterynarzem, który ma podpisaną umowę z urzędem miasta i poprosiłam, żeby po niego przyjechał – mówi Marta Włosek z fundacji.
Zwierzak nie tylko postawił wiele osób na nogi, ale i nabił rachunek świdnickiemu magistratowi. – Myślę, że za zwyżkę zapłacimy do 200 zł. Nie mamy jeszcze faktury. Nie wiem, czy firma zajmująca się pracami na wysokościach wystawi nam rachunek za sam dojazd. Do tego jeszcze pobyt u weterynarza, około tygodniowy. Myślę, że zapłacimy w granicach 500 zł –szacowała wczoraj Miazek.
Kotek, a właściwie młoda kotka, czuje się dobrze. – Jest biało-ruda, garnie się do ludzi. Chętnie przekażemy ją w dobre ręce – mówi Miazek.
Jeśli chcesz przygarnąć kotkę, dzwoń: LSOZ – 883 577 493 lub magistrat – 81 751 76 24.