Przyszli i wynieśli wszystkie moje rzeczy na podwórko. Nie mogłam nic zrobić – skarży się pani Krystyna ze Świdnika Dużego. Państwo przejęło część jej gospodarstwa pod lotnisko.
Gospodarstwo pani Krystyny znajduje się nieopodal powstającego lotniska. To jedna z trzech zabudowanych nieruchomości, których właściciele nie zgodzili się dobrowolnie sprzedać Portowi Lotniczemu Lublin majątku. – Na podstawie specustawy lotniskowej złożyliśmy wykaz tych nieruchomości do wojewody z wnioskiem o uruchomienie procedury wywłaszczeniowej – tłumaczy Piotr Jankowski, rzecznik Portu Lotniczego Lublin.
Urząd Wojewódzki wszczął procedurę odszkodowawczą w kwietniu tego roku, a w czerwcu rzeczoznawcy wykonali operaty szacunkowe. Nieruchomość pani Krystyny została przejęta przez Skarb Państwa. Decyzja miała rygor natychmiastowej wykonalności. Ale pani Krystyna odmówiła jej wykonania.
– Ponieważ nie udało się polubownie załatwić sprawy, mimo wielokrotnych prób, 23 listopada wystawiony został tytuł egzekucyjny – wyjaśnia Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody.
Egzekucja
We wtorek urzędnicy rozpoczęli egzekucję. Ze stodoły wynieśli sprzęty domowe i rolnicze.
– Przedstawiciele Portu Lotniczego Lublin oświadczyli, że dopóki nie zostaną opróżnione budynki, nie podpiszą protokołu przyjęcia nieruchomości – tłumaczy rzecznik wojewody.
Budynek jest przeznaczony do rozbiórki. A port nie może dłużej czekać, bo tędy będą przebiegać instalacje.
Nasza rozmówczyni jest rozgoryczona. Odwołała się od decyzji dotyczącej wypłaty odszkodowania. Nie kwestionowała przyznanej sumy (pani Krystyna nie chce jej ujawniać). Domagała się jednak, by państwo przejęło całość jej gospodarstwa. – Zostanie mi dom i parę metrów dalej ogrodzenie lotniska. Lepiej całkiem się wynieść – tłumaczy kobieta.
Ostatnią decyzję o odszkodowaniu pani Krystyna otrzymała 17 listopada. Odwołała się 1 grudnia. Sądziła, że skoro sprawa jest w toku, egzekucja została wstrzymana. Ale prawo jest nieubłagane.
– Gdy decyzja staje się ostateczna, były właściciel nieruchomości zobowiązany jest do jej wydania, mimo że trwa odrębna procedura odszkodowawcza – wyjaśnia Tatara. I zapewnia, że całe postępowanie egzekucyjne przeprowadzone zostało zgodnie z prawem i z zachowaniem wszelkich procedur. – Do egzekucji nie musiało jednak dojść. Pani B. kilkukrotnie proszona była o podpisanie protokołu wydania nieruchomości, jednakże odmawiała, twierdząc, że kwestionuje wszelkie działania podejmowane przez wojewodę.
Urzędnicy podkreślają, że to jedyna dotąd egzekucja. A pani Krystyna zgodziła się na nią i podpisała protokół. Na miejscu była również policja i przedstawiciele portu. – Aktywnie współpracowała przy wynoszeniu rzeczy. Wszystko odbyło się w jak najbardziej pokojowej atmosferze – zapewnia rzecznik portu.
– Jak miałam protestować? Z siekierą? – pani Krystyna nie kryje irytacji. – Byłam sama, a ich cała grupa.