Łada szybko odpowiedziała na porażkę w Janowie Lubelskim. Drużyna Pawła Babiarza w sobotę koncertowo rozpoczęła mecz z Lublinianką. Między 15, a 27 minutą gospodarze zdobyli trzy gole. I chociaż po przerwie mieli sporo problemów, to wygrali 3:1.
Ekipa z Biłgoraja otworzyła wynik w 15 minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka spadła pod nogi Michała Wojtowicza i ten nie miał problemów, żeby z bliska wpakować ją do siatki.
Niedługo później dobra akcja: Patryka Malca i Filipa Muchy zakończyła się świetnym podaniem tego pierwszego i strzałem do siatki drugiego. W 27 minucie Lublinianka była już na łopatkach, bo na 3:0 podwyższył Patryk Dorosz. Za chwilę autor trzeciego trafienia miał jeszcze jedną okazję, ale tym razem spudłował.
Łada się „wyszumiała” i w końcówce do głosu zaczęli dochodzić goście. W 45 minucie po rzucie rożnym karnego wywalczył Jarosław Milcz i sam poszkodowany pokonał Antona Alfimova. A to dawało drużynie Marcina Zająca nadzieje, że po przerwie uda się jeszcze powalczyć.
Druga połowa przebiegała pod dyktando zespołu z Wieniawy. Było kilka dogodnych okazji, ale problem w tym, że nie udało się ich wykończyć. Zwłaszcza w trzech sytuacjach było blisko gola kontaktowego. Najpierw Patryk Knapp dobrze uderzył z linii szesnastki, ale jeszcze lepiej spisał się bramkarz Łady. Na kwadrans przed końcem zawodów Maciej Misiurek strzelił głową, a piłka minęła już golkipera gospodarzy. Z pomocą przyszedł jednak jeden z obrońców, który zdołał wybić futbolówkę zanim ta minęła linię bramkową. Na koniec Bartłomiej Poleszak przymierzył w poprzeczkę. W efekcie goście musieli wracać do domu z pustymi rękami.
– W 12 minut straciliśmy trzy gole. Przeciwnik zbyt łatwo wychodził spod naszego pressingu, popełniliśmy też sporo błędów w przesunięciach formacji i kontrolowaniu przeciwnika, a do tego, w grze jeden na jeden w defensywie. Łada wykorzystała swoje momentu i prowadziła wysoko. My goniliśmy. Można powiedzieć, że pierwsza i druga połowa, to dwa różne mecze. Mocno dochodziliśmy do głosu, byliśmy częściej przy piłce i tworzyliśmy sytuacje. Trzy były naprawdę dobre. Czego zabrakło? Szczęściu czasami trzeba pomagać, brakowało przede wszystkim skuteczności – ocenia Marcin Zając, trener Lublinianki.
Paweł Babiarz przyznał za to, że spotkanie przebiegało tak, jak planowali miejscowi. – Zaskoczyliśmy rywala dobrą organizacją gry w ofensywie. To był koncert przez pierwsze 30 minut, tak samo wynik. Potem trochę z tyłu głowy pojawiła się myśl, żeby zacząć bronić wyniku. Ewidentnie zeszło z nas powietrze. Po przerwie celowo się jednak cofnęliśmy. Wiedziałem, że nie będzie w stanie grac w ten sposób przez całe spotkanie, nie wiem czy ktokolwiek w tej lidze byłby w stanie. Było jednak 3:1 i staraliśmy się przede wszystkim nie dopuścić do zdobycia bramki kontaktowej. Trzeba jednak przyznać, że Lublinianka miała bardzo dobre sytuacje. My wyprowadziliśmy kilka kontr, ale nie przyniosły one skutku – mówi szkoleniowiec Łady 1945 Biłgoraj.
Łada 1945 Biłgoraj – Lublinianka Lublin 3:1 (3:1)
Bramki: Wojtowicz (15), Mucha (20), Dorosz (27) – Milcz (45-z karnego).
Łada: Alfimov – Pawluk, Błajda, Goncharevich, Szczepaniak, Wojtowicz (85 Nawrocki), Mucha (59 Paćkowski), Malec (79 Kołodziej), Wojtyło, Yanczuk, Dorosz (90+3 Kamiński).
Lublinianka: Wójcicki – Misiurek, Kanarek, Szostak (46 Kołacz), Giletycz, Wójtowicz (46 Skrzypek), Poleszak, Knapp (61 J. Wadowski), Skrzycki (67 Neckar), Milcz, Pacek (82 Szymecki).