Akademia Nauk Stosowanych im. Wincentego Pola to nowa nazwa Wyższej Szkoły Społeczno-Przyrodniczej. Niepubliczna uczelnia w nowy rozdział pod szyldem akademii wchodzi z otwartym właśnie Centrum Symulacji Medycznej.
Szkoła z ul. Choiny oficjalnie akademią jest od 20 października. O zmianie szyldu poinformowano w poniedziałek, podczas uroczystości z udziałem ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka.
– Ustawa pozwala na zmianę nazw uczelniom, przede wszystkim państwowym wyższym szkołom zawodowym rozsianym głównie po byłych miastach wojewódzkich, ale obejmuje również szkoły niepubliczne. Takich przypadków jest co najmniej kilka – mówi minister Czarnek. I zaznacza: – To nie dotyczy wszystkich szkół, ale tylko tych, które spełnią określone wymogi. Dajemy możliwość zwiększenia prestiżu tym uczelniom, żeby były bardziej konkurencyjne.
Główne wymagania dotyczące przekształcenia w akademię związane są z jakością kształcenia i liczbą studentów oraz kadry akademickiej. Wśród stawianych warunków jest także minimum dziesięcioletni staż działalności na rynku edukacyjnym czy uprawnienia do prowadzenia co najmniej pięciu kierunków na studiach magisterskich.
– Wszystkie kryteria spełniliśmy w nadmiarze. Można powiedzieć, że trzykrotnie przekroczyliśmy stawiane wymogi, stąd nadano nam rangę akademii jako jednej z pierwszych niepublicznych uczelni w Polsce – podkreśla Henryk Stefanek, prezydent Akademii Nauk Stosowanych im. W. Pola. Wśród korzyści płynących z przekształcenia wymienia m.in. lepszy dostęp do grantów naukowych czy możliwość samodzielnego kształcenia na niektórych kierunkach, przy których do tej pory była potrzebna współpraca z uniwersytetami. Tak było do tej pory m.in. w przypadku filologii angielskiej czy wychowania fizycznego.
Uczelnia pochwaliła się także nową inwestycją. To Centrum Symulacji Medycznej, z którego będą korzystać studenci pielęgniarstwa, położnictwa, fizjoterapii i kosmetologii. Na powierzchni 600 mkw. powstały pracownie odwzorowujące szpitalne sale.
– Sale niskiej wierności są poświęcone na naukę prostych czynności, chociażby wkłuć, wykonywania prostych iniekcji. Wszystko odbywa się na nasyconych elektroniką fantomach, co umożliwia nam weryfikację jakości wykonanego zadania i wielokrotne powtórzenie zabiegu po to, aby nauczyć się prostych czynności medycznych. Natomiast w salach o wysokiej wierności mamy do czynienia z nauką reagowania w sytuacjach bardziej skomplikowanych, w których jest potrzeba zespołowego działania przy pacjencie i ratowania jego życia – mówi dr n. med. Marian Przylepa, dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu.
Uczelniane Centrum Symulacji Medycznej kosztowało ponad 4 mln zł. Ok. 2,5 mln zł pochodziło z dotacji Ministerstwa Zdrowia.