Setki tysięcy złotych muszą zwrócić miastu właściciele publicznych szkół prowadzonych przez jednostki inne niż samorząd terytorialny. – Nikt nie bierze pod uwagę tego, jakie straty ponieśliśmy przez epidemię – mówi przedstawicielka szkół branżowych. – To odgórne przepisy – odpowiadają urzędnicy
– W tym momencie musimy zwracać do kasy miasta 276 tys. zł – skarży się Magdalena Zabłocka z Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości, która przy ul. Chopina prowadzi Zespół Szkół Rzemiosła i Przedsiębiorczości im. Jana Kilińskiego. Młodzież może się tu kształcić w 22 zawodach: od piekarzy i wędliniarzy po lakierników i elektryków. Nauka jest bezpłatna, a organ prowadzący szkołę, czyli izba rzemieślnicza, dostaje od miasta dotację oświatową. Problem polega na sposobie wyliczania należnej kwoty.
– Dwa razy w roku stosowane są tzw. przeliczniki wag, a na ich podstawie Urząd Miasta może równie dobrze zmniejszyć wypłacone już dotacje. W efekcie prawo działa wtedy wstecz, a organy prowadzące szkoły muszą zwracać kwoty idące w setki tysięcy złotych – mówi Zabłocka. – Nikt nie bierze pod uwagę tego, ze jest epidemia, że jako izba nie mogliśmy wykonywać egzaminów czeladniczych, sprawdzających i mistrzowskich. Przez kilka miesięcy ponieśliśmy straty, a zwrot dotacji jest dla nas gwoździem do trumny.
Ratusz odpowiada, że matematyczny mechanizm obliczania należnych kwot jest zapisany w ustawie, na którą nie ma wpływu. Mechanizm wymaga uwzględnienia różnych danych, w tym np. liczby uczniów.
– W bieżącym roku nastąpił bardzo niekorzystny dla dotowanych szkół zbieg okoliczności – tłumaczy Monika Głazik z Urzędu Miasta. – Jest to związane z tzw. podwójnym rocznikiem uczniów w roku 2019 będącym podstawą do wyliczeń. Dało to efekt w postaci zmniejszenia stawek dotacji na ucznia – dodaje Głazik. Ale to nie wszystko. – Kolejny niekorzystny dla dotowanych szkół czynnik to termin wejścia w życie zmienionych stawek, który wypadł w tym roku w lipcu. Wynika on wprost z ustawy i jest zależny od daty ogłoszenia ustawy budżetowej na dany rok.
Szkoły nie muszą z dnia na dzień oddawać kwot, które Ratusz uznał za nadwyżkę. Muszą jednak rozliczyć dotację w kolejnych miesiącach w taki sposób, by comiesięczne raty zsumowały się w tym roku do właściwej kwoty. Jest jednak szansa na coś w rodzaju ułaskawienia, bo Rada Miasta może zdecydować o tym, że szkoły zachowają dotychczasowe stawki dotacji, na co pozwala ustawa.
O takie rozwiązanie zawnioskowało do radnych XXI LO, czyli popularny „Biskupiak”, prowadzone przez kurię metropolitalną. Z taką samą prośbą wystąpiły podmioty prowadzące szkoły branżowe: wspomniana już Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości oraz Zakład Doskonalenia Zawodowego. Ich prośbami radni mają się zająć 3 września.