30 mln zł „kredytu pomostowego” chce zaciągnąć w tym roku Ratusz, by załatać kasę miasta.
Chodzi o zasypanie trzech dziur w dochodach będących skutkiem tego, że wpływy podatkowe okazały się mniejsze od zakładanych. To 20 mln uszczerbku w podatku dochodowym od osób fizycznych, 6 mln zł ubytku w podatku dochodowym od firm oraz 3,8 mln zł mniej wpływów z podatku od nieruchomości.
Ratusz tłumaczy, że jedna z tzw. ustaw covidowych pozwala na zaciągnięcie w tej sytuacji kredytu. – Decyzja była podejmowana w ostatniej chwili, bo liczyliśmy na rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych – mówi Artur Szymczyk, zastępca prezydenta miasta. Lublin z tego funduszu nie dostał nic.
– Rząd traktuje nas jako samorząd gorszego sortu – ocenia radna Anna Ryfka, szefowa klubu radnych prezydenta Żuka, oburzona decyzją o nieprzyznaniu Lublinowi ani złotówki z funduszu. – Są jeszcze wokół nas gminy, które są bardziej potrzebujące – przyznaje Piotr Gawryszczak, szef opozycyjnego wobec Żuka klubu radnych PiS.
Kredyt ma być spłacany przez 10 lat.