Groźna dla ludzi roślina znów widywana jest na terenie miasta. Jej liście wytwarzają lotne substancje powodujące oparzenia skóry i dróg oddechowych. Każdy zauważony barszcz należy zgłaszać bezpośrednio do Straży Miejskiej.
Barszcz Sosnowskiego, krewniak niewinnego selera, marchewki i kopru, to charakterystyczna roślina, nierzadko wyższa od człowieka. Do Polski została sprowadzona z Kaukazu kilkadziesiąt temu, miała służyć jako pożywienie dla bydła. Taka pasza zmieniała jednak smak mięsa i mleka, a sam barszcz okazał się bardzo problematyczny i szybko się rozprzestrzeniał.
Niebezpieczna roślina wydziela substancje, które powodują dotkliwe i trudno gojące się oparzenia skóry a nawet dróg oddechowych. Ryzykowne jest nie tylko dotykanie barszczu Sosnowskiego, ale również samo znalezienie się zbyt blisko tej rośliny, bo niebezpieczne substancje unoszą się w powietrzu. Szczególnie groźne są podczas upałów.
Dziś uprawianie barszczu jest w Polsce zakazane, ale groźna roślina rozsiewa się sama. Każdy, kto ją zauważy, powinien niezwłocznie powiadomić strażników miejskich.
– Do tej pory mieliśmy dziewięć takich zgłoszeń, z czego dwa się nie potwierdziły. Sygnały dotyczyły m.in. ul. Północnej, Wądolnej, Zygmunta Augusta, Królowej Jadwigi i Willowej – mówi Ryszarda Bańka ze Straży Miejskiej. Wyjaśnijmy, że barszcz Sosnowskiego bywa mylony z niegroźnym barszczem zwyczajnym lub wyrośniętym dzikim koprem.
Co strażnicy robią z barszczem? – Odgradzamy dane miejsce taśmą i oznaczamy odpowiednią informacją. Jeżeli barszcz rośnie na terenie miejskim, przesyłamy informację do Biura Miejskiego Architekta Zieleni – wyjaśnia Bańka. – Jeżeli rośnie na terenach prywatnych lub mających innego zarządcę, powiadamiamy go o roślinie.
Zwalczanie barszczu polega na ścięciu i zutylizowaniu rośliny oraz zatruciu korzenia, który może sięgać nawet dwa metry w głąb gleby. Na takie zabiegi zarezerwowano w tegorocznym budżecie miasta 7 tys. zł. Usługa została zlecona Miejskiemu Przedsiębiorstwu Zieleni, które wyceniło zutylizowanie rośliny na 21 zł brutto za metr kwadratowy.
Problem w tym, że miasto może się zajmować wyłącznie roślinami rosnącymi na miejskich terenach. Na prywatnych działkach za zwalczanie barszczu odpowiadają właściciele nieruchomości, chociaż nie wszyscy się do tego garną. Już rok temu zwracała na to uwagę Najwyższa Izba Kontroli.
– Brak przepisów wskazujących podmiot zobowiązany do usuwania barszczy kaukaskich z terenów, które nie są w zarządzie gminy uniemożliwia prawidłowe zwalczanie tych roślin – alarmowała NIK w czerwcu 2020 r., apelując o „pilne dokończenie prac nad projektem ustawy o gatunkach obcych”.
Wspomniana ustawa została uchwalona przez Sejm pod koniec zeszłego miesiąca, zaś Senat zajmie się nią na najbliższym posiedzeniu, które ma się rozpocząć jutro i potrwać trzy dni.