Księgarnia przy Centralnej 9 w Puławach działała nieprzerwanie przez około 50 lat. W tym roku firma przestała świadczyć swoje usługi, jesienią lokal został wynajęty pod gastronomię.
Zamknięcie księgarni, zwłaszcza takiej, która przez dekady zdążyła wpisać się w historię miasta, to znak czasów. Lokal po „Domu Książki” został wystawiony na sprzedaż lub do wynajęcia już pod koniec maja. A w ostatnich tygodniach w tym samym miejscu otworzono kolejny w mieście bar z kebabami. Czy to oznaka kryzysu czytelnictwa? Według Urzędu Statystycznego, mieszkańcy powiatu puławskiego, od lat należą do wojewódzkiej czołówki, jeśli chodzi o liczbę czytelników bibliotek publicznych. Ta już trzy lata temu wynosiła powyżej 200 na każdy 1000 mieszkańców, to przekraczało zarówno średnią wojewódzką (168), jak i średnią krajową (155).
Ponadto, według GUS, Polacy w ogóle kupują i czytają coraz więcej książek. W roku 2019 przeczytanie co najmniej jednej zadeklarowało niemal 40 proc. obywateli. Najczęściej czytamy książki kupione (41 proc.), pożyczone od znajomych (35 proc.), otrzymane w prezencie (31 proc.) lub wypożyczone z biblioteki (27 proc.). Cały rynek ich sprzedaży zeszłym roku wzrósł o kilka procent.
– Ilość czytelników nie spada, nie obserwujemy takiego zjawiska. Ten czytelnik jest, ale jego zakupowe przyzwyczajenia zmieniły się w ostatnich latach. Dzisiaj coraz częściej książki zamawia w sieci, po prostu przeszedł do internetu – tłumaczy Grzegorz Biedak, dyrektor w firmie Dressler Dublin, która zarządza jedną z sieci księgarni.
Na wzrost czytelnictwa wpłynęła pandemia. Tendencje zakupowe, czyli zamawianie książek przez internet z odbiorem przez kuriera lub w paczkomacie, mogą z biegiem czasu prowadzić do zamykania tradycyjnych księgarni. Zwłaszcza tych najmniejszych, które starają się konkurować z internetem, jak krajowymi potęgami, jak choćby obecny w Puławach Empik.