Sympatycy pary sokołów, które mają gniazdo na kominie elektrociepłowni na lubelskim Wrotkowie, już mają, co oglądać. Dzięki kamerom zainstalowanym w gnieździe wiadomo, że Wrotka wysiaduje pierwsze jajko.
Para sokołów wędrownych Łupek (2013) i Wrotka (2014) mają gniazdo 120 metrów nad ziemią, na kominie lubelskiej elektrociepłowni. On wykluł się w Płocku na kominie ORLEN-u, a rok młodsza samica pochodzi z komina elektrociepłowni we Włocławku.
Od kwietnia zeszłego roku można sokolą rodzinę oglądać dzięki trzema kamerom zainstalowanym przez Stowarzyszenie na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół”. Członkowie „Sokoła” to sokolnicy, myśliwi, leśnicy i ornitolodzy zajmujący się ochroną zagrożonych gatunków w całej Polsce.
- Dorosłe sokoły nie opuszczają gniazda, pojawiają się w nim co jakiś czas przez cały rok. Ingerencja ludzi ogranicza się do posprzątania i nasypania czystego żwiru. Jakoś sokoły nie chcą same sprzątać – żartobliwie komentuje Sławomir Sielicki, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół” z Włocławka, które od strony merytorycznej zajmuje się m.in. zakładaniem gniazd i montażem kamer.
Z informacji stowarzyszenia wynika, że lubelskie gniazdo, jest drugim gniazdem w Polsce, w których samice sokoła zniosły jajko w tym roku.
W Lublinie sokole gniazdo jest od 2016 roku. W 2018 roku był pierwszy lęg. Od razu budzący sensację wśród ornitologów. Zwykle samica znosi 2-4 jaja. W gnieździe na Wrotkowie było jaj sześć. Piskląt wykluło się pięć. W zeszłym roku było pięć jaj i koło Wielkanocy wykluło się pięć piskląt.
O lubelskich sokołach zrobiło się głośno z powodu fatalnego zatrucia, które dla dwójki młodych było śmiertelne. Dzięki obecności kamer, można było zobaczyć, że coś złego się dzieje w gnieździe, z samicą i młodymi. Interweniowali ornitolodzy, którzy zabrali padłe ptaki. Okazało się, że to upolowany gołąb miał na piórach bardzo silny środek chemiczny, kiedyś stosowany w rolnictwie, a obecnie zakazany na terenie Polski i w ogóle Unii Europejskiej.
Dlatego zamiast piątki młodych tylko trójka – Bystry, Bystra i Lubelka – opuściła gniazdo.
– Statystycznie, powinien przeżyć jeden, ale taka sama szansa, że wszystkie czują świetnie i to, że nie żyją. Będziemy wiedzieć, jeśli zostanie znaleziona obrączka albo ktoś zobaczy przez lunetę zaobrączkowanego sokoła – dodaje prezes stowarzyszenia, pytany, co się teraz dzieje z trójką młodych.
Jeśli są zdrowe, to kręciły się po Polsce i dalej, w promieniu kilkuset kilometrów, od rodzinnego gniazda. Bystry powinien wrócić w nasze okolice, a Bystra i Lubelka będą szukały miejsca na gniazdo kilkaset kilometrów dalej.
Sokół wędrowny na początku XX wieku nie występował w naszym kraju zbyt licznie, ale był gatunkiem rozpowszechnionym. Najwięcej żyło ich na Warmii i Mazurach. Fatalne dla sokołów były lata 50. ubiegłego roku. Właściwie wyginęły. Reintrodukcja trwa od 1990 roku. Teraz w projekcie uczestniczy pięć ośrodków hodowli oraz szereg instytucji pod nadzorem Ministerstwa Środowiska. Całość koordynuje Rada Programu Restytucji Sokoła Wędrownego Falco peregrinus peregrinus w Polsce.
Lubelskie sokoły można oglądać tutaj.