Ponad 7,4 mln zł to suma, jaka z tytułu podatku od czynności cywilno-prawnych, w roku 2016 zasiliła budżet gminy Nałęczów. Okazuje się, że samorząd te pieniądze najpewniej będzie musiał zwrócić. To oznacza konieczność mocnego zaciśnięcia pasa. Gmina zaczęła już cięcie wydatków.
– Budżet gminy znalazł się w dramatycznej sytuacji – ocenia Kazimierz Werner, skarbnik gminy Nałęczów. Jego wystąpienia, podczas marcowej sesji z dużą uwagą wysłuchali radni. Według informacji, jaka w lutym wpłynęła do nałęczowskiego magistratu, fiskus domaga się zwrotu 7,4 mln zł. To kwota podatku od czynności cywilno prawnych, podjętych przez jednego z podatników, dużej firmy działającej na terenie gminy. Podmiot ten po latach wystąpił o jego zwrot, a skarbówka wyraziła zgodę sięgając po środki oddane wcześniej gminie.
Nie znaczy to, że Nałęczów będzie musiał nagle oddać całą sumę. Według wyjaśnień skarbnika, skończyć może się to na długofalowym zablokowaniu wszystkich wpływów podatkowych od wspomnianych czynności, a także spadków, darowizn, czy karty podatkowej. Łącznie jest to utrata ok. 850 tys. zł rocznie.
– My już teraz, licząc od 1 stycznia, tych pieniędzy od aparatu skarbowego, nie otrzymujemy – zaznacza Werner. Taka sytuacja, jak ocenia, może potrwać nawet kolejne przez 9 lat. Dotąd, aż Nałęczów spłaci całą kwotę.
Co ciekawe, w świetle przepisów, samorząd nie jest stroną w tej sprawie, więc nie może odwoływać się od żadnej decyzji skarbówki. Oficjalnie nie przekazano mu nawet danych podatnika, który wystąpił o zwrot pobranego przed laty podatku. Urzędnicy domyślają się jednak, o jaką firmę chodzi i być może rozpoczną negocjacje celem złagodzenia dotkliwych konsekwencji dla gminy.
Żeby przygotować się na najgorszy scenariusz, lokalne władze podjęły już pierwsze decyzje. Jedną z nich była rezygnacja z funduszu sołeckiego w 2023 roku, co ma zostawić w gminnej kasie ok. 450 tys. zł. Kolejne cięcie to zamrożenie planowanych, kilkuprocentowych podwyżek dla części pracowników oświaty. Takich kroków w kolejnych miesiącach może być więcej. W grę wchodzą oszczędności na wszystkich polach.
– Czekają nas trudne uchwały, ale lepiej wcześniej zabezpieczyć się na to zagrożenie, niż doprowadzić do sytuacji, w której będziemy zmuszeni ciąć kolejne rzeczy „na zapalenie płuc” – uzasadniał proponowane zmiany w budżecie burmistrz Wiesław Pardyka.
Widmo konieczności oddania 7,4 mln zł to niestety nie jedyny, finansowy problem gminy. Kolejnym jest podwyżka ceny gazu dla publicznych jednostek, którą oszacowano na co najmniej 1,5 mln zł. Do tego należy doliczyć spodziewane, wyższe ceny zagospodarowania odpadów, także w związku z przyjęciem uchodźców oraz droższe na skutek podwyżek cen surowców lokalne inwestycje.