Wiadomo, że zawsze może pojawić się w niej trochę tzw. czarnej kampanii, ale niedobrze jest, kiedy główny nacisk położony jest na słowną polemikę między poszczególnymi liderami. Z tego nie wyłania się żaden ciekawy obraz naszej przyszłości. – Rozmowa z prof. Andrzejem Podrazą, politologiem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
- W przyszłym roku według kalendarza wyborczego czekają nas wybory parlamentarne i samorządowe. Już teraz możemy zaobserwować wzmożoną aktywność liderów poszczególnych partii. Kampania wyborcza wystartowała?
– Trzeba przyznać, że wystartowała i to niestety wcale nie jest dobra informacja. Teraz powinniśmy być jednak skupieni na rozwiązywaniu konkretnych problemów, przed którymi stoimy. Chodzi głównie o kwestie gospodarcze związane z wysoką inflacją. To jest przede wszystkim zadanie rządu i Narodowego Banku Polskiego, ale opozycja tez może przedstawiać tu swoje propozycje. Do tego dochodzi sytuacja związana z wojną w Ukrainie i wiele innych wyzwań, z którymi musimy się mierzyć. Natomiast mamy do czynienia z ewidentną kampanią wyborczą i to w nienajlepszym stylu, mało merytoryczną, bardzo emocjonalną i odzwierciedlającą głęboki podział polityczny, którym mamy do czynienia od długiego czasu.
- Okoliczności rzeczywiście są nietypowe. Wspomniał pan o inflacji i wojnie za naszą wschodnią granica. Pamiętajmy też, że jesteśmy po dwóch latach pandemii, a wciąż nie wiemy, co czeka nas jesienią. To będzie kampania inna niż wszystkie?
– Sądzę, że niestety taka nie będzie. Już przywykliśmy do tego, że mamy określone problemy, a z jednej i z drugiej strony sceny politycznej słyszymy wciąż dosyć podobne przekazy. Zwłaszcza po niedawnym powrocie Donalda Tuska do polskiej polityki jeszcze bardziej wróciliśmy do starcia między nim a Jarosławem Kaczyńskim. To nie wróży niczego dobrego, jeśli chodzi o merytoryczną kampanię. Oczywiście kampania wyborcza jest potrzebna, żeby prezentować określone programy, racje i argumenty. Wiadomo, że zawsze może pojawić się w niej trochę tzw. czarnej kampanii, ale niedobrze jest, kiedy główny nacisk położony jest na słowną polemikę między poszczególnymi liderami. Z tego nie wyłania się żaden ciekawy obraz naszej przyszłości.
- Przykład tej słownej polemiki mieliśmy chociażby w ostatni weekend. W sobotę w Radomiu odbyła się konwencja Platformy Obywatelskiej. Jak można ocenić wystąpienie Donalda Tuska i innych polityków największej partii opozycyjnej?
– Jak już wspomniałem, moja ocena wystąpień i z jednej i z drugiej strony jest raczej krytyczna. Jest mało merytorycznych argumentów. Czasem słyszymy zagadnienia mające znaczenie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę wypowiedzi sugerujące, że benzyna byłaby o wiele tańsza a inflacja o wiele niższa, gdyby rządziła Platforma, a nie pokazuje się drogi dojścia do osiągnięcia tych celów, to trudno ocenić to pozytywnie. Powinniśmy mieć więcej przekazu do różnych grup społecznych, a nie tylko do jednego elektoratu, w czym specjalizują się obie strony politycznego sporu. Nie próbują pozyskiwać osób niezdecydowanych lub tych, które kiedyś głosowały na inną partię. Ich przekazy idą w kierunku scementowania istniejącego podziału, co nie jest dobrą informacją.
- Obserwatorzy podkreślają, że Donald Tusk często mówi o dążeniu do odzyskania władzy i pokonaniu PiS, co zresztą konsekwentnie punktuje partia rządząca i sprzyjająca jej telewizja publiczna, pokazując go wręcz jako człowieka zafiksowanego na punkcie PiS. To dobra droga lidera Platformy?
– To nie jest dobra droga. Oczywiście do tego, co przedstawia telewizja publiczna trzeba podchodzić krytycznie, bo w ten sposób nie powinno się pokazywać wydarzeń politycznych. Mam tu na myśli przekazy będące na rękę partii rządzącej. Ale generalnie polska polityka polega na tym, że Donald Tusk dąży do tego, aby całkowicie pokonać Jarosława Kaczyńskiego, a Jarosław Kaczyński dąży do tego, żeby Donald Tusk ponownie nie doszedł do władzy.
Wydaje mi się, że od polityków powinniśmy oczekiwać bardziej merytorycznej dyskusji. Warto byłoby też doprowadzić do tego, żeby do głosu doszło młodsze pokolenie polityków. I to takich, którzy nie będą tylko i wyłącznie klakierami, którzy będą zachowywali się tak, jak liderzy ich ugrupowań. Czasami trzeba przeciwstawić się liderowi, co widzieliśmy ostatnio w Wielkiej Brytanii. Doszło tam do znaczącego kryzysu w Partii Konserwatywnej i wielu jej polityków wystąpiło przeciwko Borisowi Johnsonowi, który ustąpił z funkcji premiera. Z czymś takim nie mamy do czynienia w Polsce. W naszych partiach dominuje absolutne klakierstwo, które nie służy rozwojowi naszej kultury politycznej.
- Wróćmy od ostatniej soboty. Tego dnia, kiedy odbyła się konwencja PO, prezes PiS Jarosław Kaczyński przemawiał podczas spotkania ze swoimi wyborcami w Białymstoku. To miała być oczywista kontra do wystąpienia Donalda Tuska?
– Sądzę, że tak, zresztą z tego rodzaju sytuacjami mamy do czynienia od wielu lat. To rodzaj walki bokserskiej, aczkolwiek nie wręcz, bo mamy do czynienia z pewną odległością. Może byłoby dobrze, żeby obaj liderzy spotkali się twarzą w twarz i porozmawiali na tematy, które interesują Polaków, choć pewnie prędko do tego nie dojdzie.
- W wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego ostatnio znów pojawiają się nawiązania do osób LGBT. Czy to będzie temat, po jaki szef PiS będzie często sięgał w tej kampanii?
– Prawdopodobnie będą pojawiać się tego typu uwagi. Moim zdaniem nie jest to kwestia istotna z punktu widzenia wyborów politycznych, ale pamiętajmy o tym, że tego rodzaju wypowiedzi dają jednak pewną amunicję Platformie i innym ugrupowaniom opozycyjnym. Nie wiem więc, czy jest to szczęśliwy temat dla PiS. Tym bardziej, ze w odniesieniu do tych kwestii powinniśmy kierować się większą empatią i nie sądzę, że to powinien być temat dyskutowany w kampanii wyborczej. Proponuję więcej delikatności i więcej języka, który bierze pod uwagę godność człowieka, bez względu na to, co sadzimy o danym zjawisku.
- A to nie jest tak, że politycy mają świadomość, że jest to temat rozgrzewający społeczeństwo, który może posłużyć do mobilizacji swojego elektoratu?
– W pewnym sensie tak, ale takie uwagi raczej są brane pod uwagę tylko przez absolutnie żelazny elektorat. Jeśli więc PiS dążyłoby do poszerzenia swojego grona wyborców, nie powinno wyciągać tego rodzaju tematów w kampanii. Wiele osób, które być może zagłosowałoby na tę partię, może być przeciwnych takim wypowiedziom.
- Wydaje się, że tematem numer jeden w kampanii będzie rosnąca w zawrotnym tempie inflacja. Czy PiS będzie w stanie sobie z tym poradzić? Na razie słyszymy głównie, że winnym tego zjawiska jest Władimir Putin.
– Prawdopodobnie w jakiejś mierze partii rządzącej uda się opanować ten problem. Słyszymy, że w drugiej połowie roku inflacja powinna zacząć spadać. Nie ulega wątpliwości, że istotny wpływ na jej wzrost ma wojna w Ukrainie, ale wszystko zależy od działań, jakie podejmie rząd i NBP. To prawda, że w innych państwach też jest wysoka inflacja, ale u nas jest bardzo wysoka. Na razie jednak trudno dopatrzeć się tu jakiejś konkretnej strategii. Ale z drugiej strony politycznej barykady często słyszymy, że „im wyższa inflacja tym lepiej”, bo to zwiększa szanse opozycji na zwycięstwo w wyborach. To też jest nieciekawe podejście, bo politycy powinni myśleć przede wszystkim w kategoriach dobra publicznego, a nie interesów swojej partii.
- Mimo trudnych okoliczności, wynik ostatnich sondaży wyborczych są stabilne. Czy kluczem do zwycięstwa będzie to, w jakiej formule największe ugrupowania przystąpią do przyszłorocznych wyborów?
– To będzie miało znaczenie, zwłaszcza w kontekście zjednoczenia opozycji. Z wielu badań wynika, że jeśli przystąpi ona w dwóch blokach, będzie to dla niej najbardziej korzystne. Wydaje się to naturalne, bo trudno wyobrazić sobie członków Polskiego Stronnictwa Ludowego na jednej liście z niektórymi politykami lewicowymi. Ale moim zdaniem kluczem powinna być większa merytoryczność kampanii, więcej konkretów i mniej emocjonalnego języka. Jeżeli słyszymy z ust Donalda Tuska, że po jego ewentualnym dojściu do władzy dojdzie do dymisji Adam Glapińskiego z funkcji prezesa NBP, to można zadać pytanie, w jaki sposób Platforma chce do tego doprowadzić? Czy w podobny sposób, jak PiS przeprowadziło zmiany z Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa? Tu mamy do czynienia z kwestią przestrzegania Konstytucji. Trzeba by więc usłyszeć pewne konkrety. Wydaje mi się, że jeśli opozycja będzie bardziej merytoryczna, to będzie w stanie wygrać wybory. Ale na razie mamy do czynienia z nierozstrzygniętą sytuacją.