Rozmowa z Waldemarem Kołcunem, trenerem biegów narciarskich i prezesem klubu MULKS Grupa Oscar Tomaszów Lubelski oraz prezesem Lubelskiego Okręgowego Związku Narciarskiego
Jaki to był sezon dla MULKS Grupa Oscar Tomaszów Lubelski?
- Bardzo trudny jeżeli chodzi o treningi. Tegoroczna zima była praktycznie bezśnieżna, dlatego nie mieliśmy gdzie trenować w Tomaszowie Lubelskim. Po raz pierwszy, odkąd powstał Lubelski Okręgowy Związek Narciarski z siedzibą w Tomaszowie Lubelskim, pojawiła się sytuacja, w której nie mogliśmy zorganizować lokalnych zawodów. To pokazało, że trzeba doskonalić system sztucznego zaśnieżania tras. Tak działa już praktycznie cała Polska. Wszystkie krajowe zawody, w których startowaliśmy odbyły się dzięki systemowi sztucznego zaśnieżania. Niestety, ale tomaszowski OSiR trochę przespał sytuację, bo były momenty, kiedy można było uruchomić sztuczne zaśnieżanie. Przecież w naszym regionie działało kilka wyciągów. Liczymy, że ośrodek narciarski w Tomaszowie Lubelskim dalej będzie się rozwijał. W porozumieniu z miastem, z udziałem środków z Ministerstwa Sportu, jesteśmy bardzo bliscy sfinalizowania remontu toru nartorolkowego i zbiorników wodnych.
A pod względem sportowym z czego jesteście najbardziej zadowoleni?
- Historycznym sukcesem jest zwycięstwo MULKS w klasyfikacji klubowej Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. To pierwszy taki triumf. Sukces smakuje tym lepiej, że wygraliśmy z dużą przewagą nad rywalami. W klasyfikacji Narodowego Programu Rozwoju Biegów Narciarskich o Puchar Grupy Azoty MULKS wygrał po raz 11 z rzędu. Byliśmy też na 1 miejscu w klasyfikacji klubowej Mistrzostw Polski Młodzików i Ogólnopolskich Zawodów Uczniowskich Klubów Sportowych PZN w narciarstwie biegowym.
Waszą największą gwiazdą jest obecnie Monika Skinder, która na swoim koncie ma już nawet punkty Pucharu Świata. Jak ona się rozwija?
- Każdego roku wykonuje postęp. W tym sezonie miała pecha podczas mistrzostw świata juniorów. W jej koronnej konkurencji, czyli sprincie, zajęła siódme miejsce. Było to wynikiem tego, że w półfinale została sfaulowana i zepchnięta z trasy. Gdyby wówczas weszła do finału, to jestem przekonany, że wywalczyłaby medal. Z trenerskiego punktu widzenia można być jednak zbudowanym, bo osiąga coraz lepsze wyniki również w biegach dystansowych. Była blisko medalu w sztafecie, ale Izabela Marcisz pomyliła trasę i Polki zostały zdyskwalifikowane.
Najcenniejszym wynikiem wydaje się być 30 miejsce w Pucharze Świata w Oberstdorfie?
- To rzeczywiście cenny wynik. Każde punkty Pucharu Świata są bardzo ważne. Monika miała pecha, bo w środku sezonu przytrafiła się jej choroba. Brała antybiotyki i była wyłączona ze startów przez dłuższy czas. Mimo to wywalczyła medale seniorskich mistrzostw Polski, co też jest dużym sukcesem.
W seniorskiej kadrze szykuje się zmiana warty w sztabie szkoleniowym, bo odejście zapowiedział już Aleksander Wierietielny. To zagrożenie dla Skinder i jej koleżanek?
- Aleksander Wierietielny wskazał człowieka, który ma przejąć kadrę i wygląda na to, że jego praca będzie kontynuowana przez nowego szkoleniowca. W mojej ocenie to bardzo dobre działanie, bo nowy szkoleniowiec będzie mógł skorzystać z wiedzy tego znakomitego trenera.
Czy w MULKS Grupa Oscar Tomaszów Lubelski są zawodnicy, którzy mogą pójść w ślady Moniki Skinder?
- Tak. W kadrach młodzieżowych znajdują się Anna Berezecka i Bartosz Cielniak. Bliżej seniorskich startów wydaje się być ta pierwsza. Mam nadzieję, że Ania będzie miała okazję zaprezentować swoje umiejętności w mistrzostwach świata juniorów, które w przyszłym roku odbędą się w Zakopanem. Mamy też Szymona Bełza, który jest bardzo zdolnym młodzikiem. Mamy więc liczne grono zawodników, którzy biegają na wysokim poziomie.