Miasto wciąż boryka się z dewastacją wiat przystankowych. W ubiegłym roku trzeba było naprawiać aż 50 przystanków. A problem nie znika.
– Niestety dotyka nas ten sam problem, z którym borykają się inne samorządy, czyli braku elementarnego szacunku do wspólnego mienia. Jest on trudny do rozwiązania – przyznaje prezydent Michał Litwiniuk (PO).
Akty wandalizmu wiat przystankowych magistrat zgłasza na policję. Później, Miejski Zakład Komunikacyjny naprawia zniszczenia. – Jednak pamiętajmy że koszty, jakie się̨ z tym wiążą, obciążają każdego mieszkańca – podkreślają urzędnicy.
W ubiegłym roku miejska spółka naprawiła 50 wiat. Kosztowało to w sumie 30 tys. zł. – Statystyki MZK wskazują, że w ciągu miesiąca średnio dewastowane są dwie wiaty. W okresie pandemii zniszczenia te zmniejszyły się wprawdzie o 50 proc., niemniej wciąż pozostają istotnym problemem – zaznacza Gabriela Kuc–Stefaniuk, rzeczniczka magistratu.
– Wszyscy ujęci dotychczas sprawcy pokryli koszty napraw – dodaje rzeczniczka. Poza tym, magistrat ściśle współpracuje z policją. – To pozwala na ujęcie sprawców w wielu przypadkach, ale trzeba przyznać, że niestety nie zawsze się to udaje – dodaje Kuc–Stefaniuk.
W tym roku, z miejskiej kasy na utrzymanie i rozbudowę infrastuktury przystankowej pójdzie 160 tys. zł. Od kilku lat, wybite na przystankach szyby wymienianie są na płytę typu pleksi, która ma być trwalsza. – Aby zmniejszyć skutki, a tym samym koszty zniszczeń, pracownicy MZK stosują też dodatkowe wzmocnienia osłon wiat – przyznaje rzeczniczka. Poza tym, urzędnicy rozbudowując sieć miejskiego monitoringu, biorą pod uwagę również miejsca, gdzie dochodzi do dewastacji przystanków.
Tylko kilka dni temu, wandale zniszczyli przystanek przy ulicy Warszawskiej. MZK zwraca się o kontakt do świadków zdarzenia.