18 prac Tamary Łempickiej trafiło do Muzeum Narodowego w Lublinie. Przywiózł je wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, którego wizytę wykorzystali pracownicy Centrum Spotkania Kultur, Filharmonii Lubelskiej, którzy poprosili szefa resortu o rozmowę z zarządem województwa na temat przyszłości ich instytucji
Do tej pory w publicznych zbiorach w Polsce znajdowały się tylko dwa obrazy Tamary Łempickiej, urodzonej w 1898 roku polskiej malarki epoki art deco, która większość życia spędziła na emigracji. W ubiegłym roku w Polsce zorganizowano trzy czasowe wystawy prac artystki. Jedna z nich miała miejsce w Lublinie i okazała się prawdziwym hitem. Przez pięć miesięcy zwiedziło ją 86 tysięcy osób.
Okazuje się, że dzieła Łempickiej w Muzeum Narodowym w Lublinie będzie można zobaczyć ponownie. W piątek lubelski Zamek odwiedził wicepremier i minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, który poinformował o przekazaniu instytucji zakupione przez polski rząd dzieła autorki.
– Tamara Łempicka jest najdroższą polską artystką, której obraz w 2020 roku osiągnął 86 mln zł na jednej z aukcji. Teraz mamy więcej jej obrazów w Polsce. Dzięki pracy naszych muzealników, przede wszystkim dzięki zasługom Muzeum Narodowego w Lublinie, udało się zakupić 18 prac ze zbiorów w Meksyku, gdzie Tamara Łempicka spędziła ostatnie lata życia i gdzie w 1980 roku zmarła – mówił wicepremier.
Zakup kosztował 8,5 mln zł. - Wydaje się, że nie przepłaciliśmy – ocenił Gliński. I dodał, że o przyjęcie pozyskanych prac starały się różne polskie muzea. – Ale mam zasadę, że tym, którzy są aktywni i mają sukcesy, trzeba to wynagradzać. Muzeum Narodowe w Lublinie realizując tak wspaniałą wystawę dało nam mandat do tego, żeby przekazać te prace właśnie tu. Bardzo się cieszę, bo będą one tutaj pod dobrą opieką, a jednocześnie w dobrej komitywie z rodziną Tamary Łempickiej – mówił, podkreślając dobre relacje, jakie lubelska instytucja wypracowała ze spadkobierczyniami artystki przy okazji organizacji ubiegłorocznej wystawy.
Nową ekspozycję będzie można oglądać od 23 czerwca. - Kolekcja liczy 18 obiektów: 12 prac malarskich i sześć rysunków. Najstarszy rysunek pochodzi z 1980 roku, a najmłodsze, które Tamara Łempicka równolegle kończyła niemalże w dniu swojej śmierci, to prace z 1980 roku – podkreślała Katarzyna Mieczkowska, dyrektor Muzeum Narodowego w Lublinie.
Na wystawie znajdzie się ponadto 15 innych prac, które rodzina artystki przekazała w długoterminowy depozyt. A udana współpraca, o której wspominał także wicepremier, zaowocowała także zgodą na digitalizację rodzinnego archiwum, które dotychczas nie było upubliczniane.
- Niebawem ono do nas przyleci i zaczniemy zajmować się jego opracowywaniem. Są to wycinki prasowe, dokumenty i mam nadzieję, że dzięki temu powstanie swoiste centrum informacji o Tamarze Łempickiej – podkreśliła Mieczkowska.
Dalsza część artykułu znajduje się poniżej.
Przyszli też związkowcy
Z wizyty ministra kultury w Lublinie postanowili skorzystać pracowników Centrum Spotkania Kultur, Filharmonii Lubelskiej i Teatru Muzycznego. Przypomnijmy, że te trzy marszałkowskie instytucje jeszcze niedawno miały być połączone w jedną, funkcjonującą pod nazwą Opera i Filharmonia Lubelska. Wiodącą jednostką miał być w niej Teatr Muzyczny, co wynikało ze słów jego dyrektorki Kamili Lendzion, wypowiedzianych podczas spotkania ze swoją załogą. Nagranie z niego wyciekło do mediów, powodując spore zamieszanie.
Po krytyce ze strony związków zawodowych na ostatniej sesji sejmiku marszałek Jarosław Stawiarski wycofał projekt uchwały intencyjnej w tej sprawie. - Czy nam się podoba, czy nie, opera w Lublinie będzie. Tylko inaczej to zrobimy – powiedział, zapowiadając, że na następną sesję trafi projekt dotyczący utworzenia Opery Lubelskiej jako nowego bytu. Nie chciał przy tym zdradzić, jaka przyszłość czeka trzy dotychczas działające instytucję.
W piątek przedstawiciele ich załóg pojawili się na Zamku, by porozmawiać z ministrem. - Zwracamy się do Pana, by Pan swoim autorytetem i powagą zajmowanego stanowiska zechciał porozmawiać z zarządem województwa i wyjaśnić na jak karkołomny pomysł się porywają – napisali w przekazanej wicepremierowi petycji.
Piotr Gliński przeprowadził ze związkowcami kilkunastominutową rozmowę. W jej trakcie ocenił, że decyzja o łączeniu instytucji mogła być zbyt pochopna, a wycofanie projektu uchwały w tej sprawie może wskazywać, że „jest jakaś refleksja”
- Moja wstępna opinia jest taka, że nie chciałbym, żeby dorobek instytucji, które mają swoją odrębną tożsamość, był zagrożony. Po tym spotkaniu na pewno poproszę pana marszałka o rozmowę, przy czym nie mam możliwości administracyjnego wpłynięcia na decyzję samorządu województwa – mówił, przypominając, że CSK, Filharmonia Lubelska i Teatr Muzyczny są instytucjami zarządzanymi samodzielnie przez samorząd województwa. - Może rozwiązaniem będzie jakieś współprowadzenie którejś z instytucji (przez ministerstwo – przyp. aut.) i wtedy będzie pan marszałek miał wsparcie – dodał, choć zaznaczył, że w tej kwestii nie prowadzono jeszcze rozmów.