Upały, brak opadów, przez to niski poziom w rzece i słaba wymiana wody w zasilanym przez nią zbiorniku, a na dokładkę silny północno-zachodni wiatr, który wszystkie sinice zepchnął na kąpielisko zalewu Bojary w Biłgoraju. Dlatego trzeba je było zamknąć.
Sanepid zbadał wodę w zalewie przed rozpoczęciem sezonu. Pod względem bakteriologicznym wszystko było w porządku. Ale organizator kąpieliska musi codziennie sprawdzać, jak wygląda sytuacja. A w czwartek pracownicy Ośrodka Sportu i Rekreacji wypatrzyli sinice. Zawiadomili służby sanitarne.
– Plama jest ogromna, na dodatek zlokalizowana właśnie na samym kąpielisku. Dlatego trzeba je było zamknąć, mimo że poza miejscem zgromadzenia sinic woda jest niemal krystalicznie czysta – tłumaczy Agnieszka Szczęch z biłgorajskiego sanepidu.
Dodaje, że takiego wykwitu glonów nie należy lekceważyć, bo zawarte w sinicach toksyny mogą powodować poważne podrażnienia skórne, a jeśli dostaną się do przewodu pokarmowego, to wywoływać np. biegunkę albo wymioty.
Skąd ten problem w zalewie Bojary? – Przyczyn jest kilka: upały, brak opadów, a przez to niski poziom wody w rzece Osa, która nasz zalew zasila i w związku z tym słaba wymiana wody w zbiorniku. Na dodatek wiał ostatnio silny północno-zachodni wiatr, który wszystkie sinice zepchnął dokładnie w rejon kąpieliska – tłumaczy Grzegorz Kominek, p.o. dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji w Biłgoraju. Liczy, że sytuacja wróci do normy w ciągu 5-7 dni, tak jak to bywało w ostatnich latach.
Bo problem nie jest w Biłgoraju nowy. Niektórzy uważają, że nasilił się po przebudowie zalewu zrealizowanej ok. 10 lat temu, gdy zastosowano odpływ dolny, a przez to na górze gromadzi się woda nagrzana, sprzyjająca wykwitowi glonów.
– Owszem, taki odpływ jest, ale od lat ta rura na dnie jest nieużytkowana, zamknięta, bo już w 2016 roku zapadła decyzja o dobudowaniu odpływu gównego, zresztą w bezpośrednim sąsiedztwie kąpieliska. Więc nie z tego problem wynika. Na sinice po prostu nie ma mocnych – przekonuje Kominek.
Rzeczywiście takie sytuacje zdarzają się na wielu zbiornikach, także większych niż biłgorajski, ok. 7-hektarowy zalew. – Miewaliśmy sinice i na zalewie w Nieliszu, i w stawach Echo w Zwierzyńcu, i w Krasnobrodzie – przyznaje Genowefa Nowak, kierownik Oddziału Nadzoru Sanitarnego Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zamościu. W tym roku jest na razie spokojnie. Próbki do badań bakteriologicznych sanepid pobierał w środę. Ich wyników jeszcze nie ma, ale sinic wtedy nikt nie wypatrzył.
– Kontrole odbywają się cztery razy w sezonie, czyli średnio co dwa tygodnie, ale organizator kąpieliska ma obowiązek sprawdzać jego stan codziennie, a gdyby zaobserwowano cokolwiek niepokojącego, powinien nas natychmiast informować – podkreśla kierownik Nowak.
Jak dotąd, przypadek sinic w Biłgoraju jest więc jedynym w regionie. Bez zakłóceń funkcjonują pozostałe kąpieliska w powiecie biłgorajskim, czyli w Józefowie i Biszczy. Czynne są też wszystkie w pow. zamojskim i jedyne w tomaszowskim – Majdan Sopocki.
Nad zalewem w Biłgoraju bez przeszkód można natomiast korzystać z wypożyczalni sprzętu pływającego. To bezpieczne. – Ale naszą zjeżdżalnię na plaży musieliśmy zamknąć, bo niestety wodę do niej pobieramy spod pomostu przy kąpielisku – wyjaśnia Grzegorz Kominek.