Igrzyska olimpijskie to najważniejsza impreza dla każdego sportowca. Dlatego trudno wyobrazić sobie gorszą sytuację niż ta, która spotkała pływaków reprezentacji Polski. Szóstka naszych zawodników w niedzielę musiała wrócić do kraju. W gronie pechowców jest również Jan Hołub z AZS UMCS Lublin. Kto jest winny tej sytuacji? Kadrowicze obwiniają Polski Związek Pływacki i domagają się dymisji prezesa, a także całego zarządu
Złożyli już ślubowanie, zameldowali się w Tokio, a mimo to nie wezmą udziału w rozpoczynających się w przyszłym tygodniu igrzyskach olimpijskich. Jak się okazało Polski Związek Pływacki chciał wysłać do Japonii 23 zawodników. Niestety, nie wszyscy posiadali minimum olimpijskie A, które gwarantowało udział w zawodach. Każdy zawodnik z minimum B powinien jeszcze dostać zaproszenie. A nasi pływacy takiego nie mieli.
Najpierw wyglądało na to, że w Tokio nie wystartują: Alicja Tchórz, Aleksandra Polańska, Paulina Peda, Jan Kozakiewicz, Jakub Kraska oraz Mateusz Chowaniec. Ostatecznie po długich rozmowach i negocjacjach PZM dostał zgodę na wymianę trzech sportowców. Dlatego ostateczna lista tych, którzy musieli wrócić do domu wygląda trochę inaczej. Kraska, Peda i Kozakiewicz jednak znaleźli się w kadrze „Biało-Czerwonych”. Wielkiej radości pewnie jednak nie ma, bo kosztem kolegów, czyli: Jana Hołuba, Dominiki Kossakowskiej i Bartosza Piszczorowicza.
Nasi pływacy nie kryją wielkiego rozczarowania takim obrotem sprawy i za całe zamieszanie obwiniają prezesa Słomińskiego, a także związek. Domagają się też ich dymisji. Specjalne oświadczenie w tej sprawie opublikowali w niedzielę.
– Jako zawodnicy powołani do reprezentacji na XXXII Letnie Igrzyska Olimpijskie ufaliśmy, że jesteśmy otoczeni przez PZP opieką rzetelną, zgodną z obowiązującymi przepisami. Pomimo wielu sytuacji kryzysowych w ostatnich latach, ufaliśmy także Panu jako Prezesowi oraz zarządowi przez Pana kierowanemu. Ostatnie wydarzenia nasz kredyt zaufania zniszczyły. Od kilku dni ponosimy konsekwencje niezrozumienia przez PZP przepisów obowiązujących w FINA. Gorzkie doświadczenia z poprzednich Igrzysk niestety nikogo niczego nie nauczyły – okazało się, że praktykowana w Związku od lat zasada „jakoś to będzie” nie działa na szczeblu międzynarodowym – czytamy w piśmie zawodników.
– Po wielu miesiącach przygotowań do największego sportowego wydarzenia w naszym życiu – Igrzysk olimpijskich część z nas musi wrócić do Polski przez zaniedbania PZP. Część z nas pozbawiono marzeń o zostaniu olimpijczykami. Ci, którym dane jest zostać w Tokio, zostają w fatalnych nastrojach i ze zszarganymi nerwami. Fakt trenowania przed samymi Igrzyskami w tragicznych warunkach, które nie pozwalają nam na odpowiednie szlifowanie formy jest w potwierdzeniu zaniechań ze strony związku – piszą nasi sportowcy.
– Działania związku doprowadziły do bezprecedensowego wydarzenia w historii polskiego sportu. Dodatkowo, polskie pływanie - zarówno w oczach opinii publicznej, jak i potencjalnych sponsorów zostało wystawione na pośmiewisko i będzie miało rażące, wieloletnie skutki dla wszystkich zawodników, którzy na co dzień startują w biało-czerwonych barwach – przekonują pływacy polskiej reprezentacji.
Pod pismem można znaleźć nazwiska 22 osób z kadry pływackiej, w tym trójki z AZS UMCS Lublin: Konrada Czerniaka, Jana Hołuba i Laury Bernat.
Jak całą sytuację tłumaczy prezes Słomiński? – Wyrażam wielki żal, smutek i rozgoryczenie zaistniałą sytuacją związaną z kwalifikacją naszych zawodników. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, a reakcja zawodników, ich emocje, atak w stronę Polskiego Związku Pływackiego jest dla mnie zrozumiała i uzasadniona – rozpoczął swoje oświadczenie prezes PZP.
Wyjaśnia też, jak on widzi całą sytuację. – Na każdym etapie podejmowania decyzji Zarząd PZP i ja osobiście kierowaliśmy się chęcią umożliwienia jak największej liczbie zawodników i trenerów wzięcia udziału w igrzyskach. Cały czas analizujemy wszystkie wydarzenia i staramy się odpowiedzieć sobie na pytanie czy i w którym momencie nie dopełniliśmy jakichś formalności – dodaje prezes Słomiński.
Stara się jednak także odpierać zarzuty. – PZP od samego początku walczył o to, aby w igrzyskach mogła wziąć udział jak największa liczba zakwalifikowanych sztafet oraz zawodników, którzy uzyskali normy B FINA. Wszelkie działania PZP były zgodne z obowiązującymi regulacjami i prowadzone w komunikacji z PKOl i FINA. Jako Prezes PZP oświadczam, że osobiście nie otrzymałem w żadnym momencie rzeczowej, jasnej informacji, że nasze wystąpienie do FINA z prośbą o zaproszenie polskich zawodników z normą B do rywalizacji w konkurencjach indywidualnych zostało odrzucone – zapewnia Słomiński.
Zawodnicy w niedzielę wrócili do kraju i mówili o tym, że czują się oszukani, a do tego nie wykluczają złożenia pozwów przeciwko prezesowi i działaczom związku.