Rozmowa z Witoldem Chwastyniakiem, trenerem siatkarzy Polskiego Cukru Avii Świdnik
- W 1/16 finału Pucharu Polski sprawiliście dużego kalibru niespodziankę pokonując 3:1 drużynę z PlusLigi Ślepsk Malow Suwałki. Spodziewał się pan takiego rozstrzygnięcia?
– Zawsze trzeba wierzyć, że można dokonać czegoś, czego niewielu się spodziewa. Na nasze zwycięstwo cieniem kładzie się poważny uraz atakującego Bartosza Żywno. Pod koniec pierwszego seta, podczas piłki setowej, nabawił się urazu kolana. Z tego, co już wiemy, będzie to poważna kontuzja. Jeśli potwierdzą się nasze przypuszczenia, nie zagra do końca sezonu. Pod nieobecność drugiego z atakujących Mateusza Rećki musiałem dokonać roszad w ustawieniu. Na pozycji atakującego do końca spotkania zagrał nominalny przyjmujący Jakub Urbanowicz. Występował już w takiej w roli w KPS Siedlce, gdy prowadziłem tę drużynę. Nie była to dla niego nowość, ale widać było, że w niektórych strefach ciężko mu było atakować. Nie ćwiczyliśmy takich zagrywek, stąd drobne kłopoty.
- Jeśli potwierdzi się najczarniejszy scenariusz i Bartłomiej Żywno wypadnie z gry, zostaniecie tylko z jednym atakującym Mateuszem Rećko…
– Na dniach będziemy znać ostateczne wyniki badań siatkarza, wówczas podejmiemy odpowiednie kroki. Nie wchodzi w grę przesunięcie zawodnika z innej pozycji na atak. Raczej będziemy chcieli zatrudnić kolejnego gracza.
- Tak jak pan zapowiadał przed spotkaniem ze Ślepskiem dał szansę zagrać wszystkim zawodnikom. Nie wystąpił jedynie Mateusz Rećko, który we wcześniejszym zwycięskim meczu ligowym z Lechią Tomaszów Mazowiecki otrzymał statuetkę MVP i pociągnął grę zespołu…
– Już wcześniej zdecydowaliśmy, że Mateusz z powodu kłopotów z kolanem odpuści mecz pucharowy i na dłużej zajmie się nim nasz specjalista medyczny. Cieszę się, że każdy z zawodników otrzymał szansę zaprezentowania się kibicom w hali Szkoły Podstawowej nr 7. Nasz cel na mecz z Suwałkami był jeden: nie zwalniać ręki w zagrywce. Zawodnicy podeszli na luzie do spotkania z wyżej notowanym rywalem. Nie mogliśmy pozwolić zawodnikom Ślepska, aby „wbijali gwoździe” w boisko. Sprawialiśmy im spore problemy mocnym i skutecznym serwisem. Wygrywając z zespołem z PlusLigi sprawiliśmy niespodziankę. Do mnie i zawodników napływały gratulacje z całej Polski. I dlatego sport jest taki piękny. Przekonaliśmy się, że można wygrać z każdym.
- Trener drużyny z Suwałk Andrzej Kowal tłumaczył porażkę faktem rozgrywania dwa dni wcześniej ciężkiego meczu ligowego w Gdańsku z Treflem. W niedzielny wieczór Ślepsk zwyciężył 3:1. Co pan o tym sądzi?
– Przyznam, że nie oglądałem wypowiedzi tego doświadczonego i jednego z najlepszych polskich trenerów. Może nie wszyscy wiedzą, że to na prośbę Ślepska spotkanie zostało przełożone ze środy 22 grudnia na wtorek, dzień wcześniej. Skoro tak doświadczony szkoleniowiec wypowiada się w tak, to wie, co mówi o swojej drużynie. My też mieliśmy trzy dni ciężkiej pracy w siłowni. Chcieliśmy solidnie przygotować się do drugiej części sezonu, która rozpocznie się już 5 stycznia. Spotkanie w Pucharze Polski potraktowaliśmy z marszu.
- W 1/8 finału Pucharu Polski do Świdnika zawita dużo bardziej wymagający przeciwnik jakim bez wątpienia jest Aluron CMC Wartą Zawiercie. To obecnie czwarta drużyna PlusLigi. Zapowiada się frajda dla kibiców siatkówki?
– Niecodziennie zdarza oglądać takiej klasy zawodników jak Dawid Konarski, Facundo Conte czy Uros Kovacevic. Zapowiada się kolejne święto dla kibiców, ale również dla mojego zespołu. Będziemy mieć szansę zagrać z bardzo dobrą drużyną. Pewnie hala, w której występujemy, wypełni się w komplecie sympatykami siatkówki.
- Wygraną u siebie 3:0 z Lechią Tomaszów Mazowiecki zakończyliście pierwszą rundę Tauron 1. Ligi. Na 15 spotkań wygraliście dziewięć, w sześciu zeszliście z boiska jako przegrani. Uzbieraliście 26 punktów, co daje siódme miejsce w tabeli. Jest pan zadowolony z takiego dorobku?
– Na początku sezonu takie osiągnięcie wzięlibyśmy w ciemno. Po rozegranych meczach odczuwamy jednak niedosyt. Przytrafiły nam się dwa potknięcia: na wyjedzie z Legią Warszawa i u siebie z AZS AGH Kraków. W stolicy przegraliśmy w trzech setach, z zespołem z Krakowa 1:3. Nasze miejsce w tabeli jest w środku stawki i to bardzo dobra pozycja wyjściowa do ataku w drugiej rundzie.
- W minionym sezonie jako beniaminek Tauron 1. Ligi zajęliście szóste miejsce. Na co można liczyć w obecnych rozgrywkach?
– Beniaminkowi zawsze gra się łatwiej, wiele drużyn go nie docenia. Stąd czasami pojawiają się bardzo ciekawe, zaskakujące innych wyniki. W obecnym sezonie trudno będzie powtórzyć ostatni wyczyn. Liga wydaje się być teraz bardziej wyrównana i trudno wskazać słabe zespoły. Każdy może wygrać z każdym, a rezultaty pierwszej części rozgrywek tylko to potwierdzają. Choć nikt nie narzuca nam konkretnego miejsca na koniec rozgrywek, sami wyznaczamy sobie ambitne cele. Najpierw chcemy awansować do ósemki, która daje możliwość rywalizacji w play-off. Później chcielibyśmy, podobnie jak w Pucharze Polski, sprawiać niespodziankę i przebić się do najlepszej czwórki.
- Przed wami - 29 i 30 grudnia - Noworoczny Turniej w Białymstoku, a już 5 stycznia pierwsza kolejka rundy rewanżowej i wyjazd do ZAKSY Strzelce Opolskie. Przerwa pomiędzy pierwszą, a drugą rundą jest krótka. Seria rewanżowa będzie zdecydowanie trudniejsza?
– Dlatego w letnim okresie przygotowawczym trzeba solidnie przygotować drużynę do rozgrywek. Przerwę na przełomie grudnia i stycznia można jedynie wykorzystać na zrobienie mikrocyklu. Podczas turnieju w Białymstoku najpierw zagramy z Legią Warszawa. Zależnie od wyniku, w drugim spotkaniu zmierzymy się z wygranym lub przegranym starcia: BAS Białystok – KPS Siedlce. Wystąpimy bez dwóch przyjmujących Kamila Kosiby i Łukasza Kalinowskiego, którzy ze względów zdrowotnych nie będą mogli pomóc drużynie. Traktujemy ten turniej jako możliwość wypróbowania pewnych nowych zagrań. Chcemy zaskoczyć czymś rywali w drugiej rundzie.