Sporo przed terminem i już są! – Były dwa! Widziałem, jak leciały nad drogą – z tą informacją zadzwonił do naszej redakcji pan Grzegorz spod Urszulina. – Na moje oko trzeba szukać koło Jamników – dodał.
Jamniki to raptem 14 numerów tuż przy Poleskim Parku Narodowym. Tu też zapowiadanych pod Urszulinem boćków jeszcze nie wypatrzono.
– Jeszcze ich nie widziałam, ale jest ciepło, więc tylko patrzeć – mówi Agnieszka Skowronek, sołtys wsi Jamniki w gminie Urszulin.
Pani sołtys ma świetny punkt obserwacyjny, bo przez kuchenne okno widać dwa bocianie gniazda z czterech „oficjalnych” bocianich siedzib we wsi. – Można sobie poobserwować, jak się moszczą i poprawiają gniazdo, a potem tylko klekot leci na całą wieś! – opowiada sołtys Skowronek. – Czasem to nawet miastowy się zatrzyma, żeby zrobić zdjęcie komórką.
Bociany wypatrzyła za to Edyta Ordowska, sąsiadka sołtyski. – To rekord, jeszcze tak wcześnie to ich nie było. Przeleciały nad moim domem! – mówi rozentuzjazmowana.
W parku boćki są cały rok – to maruderzy i rekonwalescenci z ośrodka rehabilitacji zwierząt w Załuczu Starym. W większości to nieloty po wypadkach – zderzeniach z drutami pod napięciem, czy samochodami. Sporą grupę pensjonariuszy ośrodka stanowią też ptasie sieroty – pisklaki, które wypadły z gniazda lub zostały przez rodziców porzucone. – Zostają u nas, są leczone i dokarmiane – mówi Ewa Piasecka, wicedyrektor Poleskiego Parku Narodowego. – Gdy dojdą do siebie, ruszają w świat.
– Jak są boćki, to znak, że trzeba kręcić palmy – podsumowuje sołtys Agnieszka Skowronek. – Mamy tu z nimi sporo zajęcia, więc z innymi dziewczynami siądziemy do kręcenia. Święta za pasem, palmy pójdą do domów, kościoła i na sprzedaż.