Firma „Trans Maj” od 5 lat zabiega o zgodę na rekultywację dawnej kopalni piachu przy użyciu 1 mln ton łupka. Burmistrz, starosta i miejscowe organizacje ekologiczne są temu przeciwne. W tej sytuacji inwestor zaproponował im, aby odkupili od niego wyrobisko i zagospodarowali tak, jak im się spodoba.
W ciągu ostatnich lat Józef Majewski, właściciel „Trans-Maj” kilkakrotnie występował do starosty o wydanie decyzji rekultywacyjnej. Ten konsekwentnie odmawiał, a inwestor odwoływał się Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które przesłało sprawę do ponownego rozpatrzenia. W końcu starosta bez porozumienia z właścicielem wydał zgodę na rekultywację polegającą już nie na wypełnieniu wyrobiska łupkiem z Bogdanki, ale na urządzeniu tam ścieżki dydaktyczno-przyrodniczej.
Majewski znowu się odwołał. Tym razem SKO też uchyliło tę decyzję, ale już nie skierowało jej do ponownego rozpatrzenia. Wyznaczyło rolny kierunek rekultywacji poprzez wypełnienie wyrobiska łupkiem. Starosta nie może się już odwołać. W ciągu 30 dni ostateczną decyzję SKO może jeszcze zaskarżyć tak zwany czynnik społeczny, czyli organizacje pozarządowe.
– Czy kupując dom można pozwolić, żeby ktoś inny ustawiał w nim meble lub decydował, że ma to być na przykład restauracja bądź inny przybytek? – pyta Majewski.
Kiedy kupował kopalnię nawet mu do głowy nie przyszło, że jego kosztem ktoś będzie oczekiwał, że zamiast wypełnić założony biznes plan, urządzi tam przyrodniczy zakątek.
Majewski zapłacił za dawna kopalnię pół miliona złotych. Od początku nie ukrywał, przy użyciu jakiego materiału zamierza ją zrekultywować. Odbierając łupek z Bogdanki miał na tym zarabiać, utrzymując firmę i pracowników. Poprzedni burmistrz, który mu tę działkę sprzedał miał poręczyć słowem honoru, że będzie to możliwe. Później zmienił front i negatywnie zaopiniował plany przedsiębiorcy. Rzecz w tym, że wydanie zgody na rekultywację należało nie do niego, lecz do starosty. Tak poprzedni, jak i obecny nie wyrazili na to zgody. Tym bardziej, że perspektywa zwiezienia do wyrobiska w granicach miasta 1 mln ton łupka przestraszyła włodawian. Miejscowe stowarzyszenia proekologiczne, w tym Społeczny Komitet Mieszkańców Miasta „Stop dla łupka we Włodawie” pod petycją przeciwko temu przedsięwzięciu zebrały 1250 podpisów (Włodawa ma ok. 13 tysięcy mieszkańców). Burmistrz i starosta nie mogli tego zbagatelizować.
– Nie dziwię się, że mieszkańcy boją się kopalnianych odpadów – powiedział nam już wcześniej Andrzej Romańczuk, starosta włodawski. – Tym bardziej, że wyrobisko znajduje się w sąsiedztwie ujęcia wody dla całego miasta.
„Jeśli rzeczywiście jesteście zatroskani o ochronę środowiska, zdrowie i życie mieszkańców, lecz macie nieuzasadnione obawy przed złym wpływem łupka, rozumiem to i proponuję odsprzedanie Państwu nieruchomości. Jeśli natomiast pobudki Państwa są inne, to ja nie mam na to wpływu. (…) Niestety, wszystko wskazuje na to, że łupek we Włodawie wykorzystywany jest jedynie do walki politycznej. To przykre i godne pożałowania” – napisał Majewski w liście otwartym adresowanym do burmistrza Włodawy, starosty oraz Komitetu Społecznego „Stop dla Łupka we Włodawie”.
– Chciałbym uniknąć wszelkich konfliktów i podziałów w społeczeństwie Włodawy – mówi szef firmy Trans-Maj”. – Ja nie muszę za wszelką cenę rekultywować wyrobiska. Niech miasto i powiat staną się właścicielami tego terenu i zaplanują tam każdą inwestycję, która w ocenie samorządowców przysłuży się środowisku. Gotów jestem to z nimi negocjować jeśli rzeczywiście zależy im na dobru mieszkańców.
Starosta włodawski wychodzi z założenia, że skoro nie on sprzedał działkę Majewskiemu, to i nie on ma ją teraz odkupywać. Spodziewa się, że zanim decyzja SKO się uprawomocni, zostanie zaskarżona przez jedno ze stowarzyszeń. Na uprawomocnienie się decyzji czeka również Wiesław Muszyński, burmistrz Włodawy.
– Kiedy to się stanie ewentualne odkupienie działki skonsultuję z włodawianami – mówi burmistrz. – To nie może być tylko moja decyzja, ale również całej naszej społeczności i reprezentujących ją radnych.