– Dzisiaj poznaliśmy kandydatów Prawa i Sprawiedliwości do Rady Miasta Lublin. Według nas te listy to zwyczajna kpina z mieszkańców Lublina – komentuje Michał Krawczyk, kandydujący na radnego z komitetu Krzysztofa Żuka. – Dla nas to nie do zaakceptowania.
Krawczykowi i jego kolegom nie podoba się to, że obecni radni PiS startują w innych niż dotąd okręgach. Wskazują trzy osoby. Jedną jest radny Tomasz Pitucha z Wrotkowa, który został liderem listy śródmiejskiej. Drugim przykładem jest Piotr Breś, który zabiega teraz o głosy mieszkańców Czechowa i Sławina, chociaż reprezentuje w Radzie Miasta okręg obejmujący Konstantynów, Szerokie, Węglin Północny, osiedla LSM i dzielnicę Za Cukrownią. Na jego dzisiejszym terenie liderką jest Małgorzata Suchanowska, dziś radna z Kalinowszczyzny, Ponikwody, Tatar i Felina.
– Uciekanie do innych okręgów wyborczych na tzw. jedynki jest wygodnictwem – mówi Marcin Nowak, radny obecnej kadencji, zabiegający o ponowny wybór z listy Żuka. – Wybory samorządowe charakteryzują się tym, że mieszkańcy danych dzielnic znają swoich kandydatów na radnych – mówi Marta Wcisło, kandydatka z list Żuka na kolejną kadencję w Radzie Miasta. Listy PiS ostro ocenia też walczący o reelekcję radny Bartosz Margul. – Jest to układ partyjno-biznesowo-rodzinny – twierdzi Margul i wytyka, że z list PiS kandyduje też córka radnej Suchanowskiej i biznesowy wspólnik radnego Bresia.