Piłkarze Motoru w tym sezonie wygrali tylko jeden mecz na boisku rywali. I to bardzo dawno temu – w ramach drugiej kolejki, kiedy pokonali w Elblągu tamtejszą Olimpię 3:1. W ośmiu następnych wyjazdowych spotkaniach zanotowali po cztery: remisy i porażki.
Wydawało się, że początek 2021 roku będzie idealnym momentem, żeby wyjazdową niemoc przełamać.
W końcu żółto-biało-niebiescy wznowili rozgrywki od spotkania z jedną z najsłabszych drużyn w II lidze – Olimpią Grudziądz. Z kim wygrać w gościach, jeżeli nie z zespołem z dołu tabeli? Niestety, na razie okazało się, że łatwiej powiedzieć niż zrobić.
Na obcych boiskach, jak po grudzie idzie też strzelanie goli. Siedem bramek to najgorszy wynik w II lidze. Taki sam ma jeszcze tylko zamykający tabelę II ligi Hutnik Kraków. Co więcej, jeżeli odejmiemy mecz w Elblągu, to w pozostałych ośmiu spotkaniach Motor zanotował zaledwie cztery trafienia.
Jak wyglądał pierwszy występ w 2021 roku? Filip Wójcik i jego koledzy mieli olbrzymią przewagę w posiadaniu piłki (ponad 70 procent), ale niewiele z tego wynikało. Tak naprawdę nie oddali ani jednego, celnego strzału na bramkę przeciwnika. Tradycyjnie najgroźniejszym zawodnikiem ekipy z Lublina był Tomasz Swędrowski. „Swędro” trzy razy znalazł się w dogodnych sytuacjach, ale trzeba przyznać, że nie były to stuprocentowe okazje na gola.
Kto oglądał mecz i widział, w jaki sposób Motor stracił bramkę musiał złapać się za głowę. Wszystko zaczęło się od wyrzutu z autu niemal na środku boiska. W futbolówkę nie trafił Rafał Grodzicki, a Jose Embalo przebiegł spory kawałek boiska i z ostrego kąta umieścił piłkę w siatce. Na pewno można się przyczepić do zachowania jeszcze kilku graczy i braku asekuracji.
– Praktycznie cały mecz my prowadziliśmy grę i wyglądało to całkiem nieźle. Wydawało nam się, że przynajmniej ten remis i punkt przywieziemy do Lublina. Najlepiej byłoby oczywiście przywieźć trzy. Niestety, zdarzyła się niefortunna sytuacja. Bramka padła po kilku naszych błędach i wracamy z pustymi rękami – mówi na klubowym portalu Sebastian Madejski.
– Przy golu był lekki rykoszet. Próbowałem się ratować rękami, ale nie udało się. Czeka nas kolejny wyjazdowy mecz, ale wydaje mi się, że tam już nie zawiedziemy – dodaje bramkarz żółto-biało-niebieskich.
Kolejna szansa na wyjazdowe przełamanie już w sobotę na boisku w Pruszkowie. Rywale obecnie zajmują przedostatnie miejsce w tabeli II ligi. Trzeba jednak pamiętać, że na inaugurację obecnych rozgrywek Znicz wygrał na Arenie Lublin 2:1. Kilka dni temu drużyna Piotra Kobiereckiego prowadziła z Wigrami Suwałki 1:0, ale ostatecznie przegrała 1:2.