Już około 1200 łóżek szpitalnych w całym regionie stracili niezakażeni pacjenci na rzecz osób z COVID-19. Leczenie ograniczają kolejne oddziały. Może się to zmienić dopiero pod koniec przyszłego tygodnia.
Nie przyjmujemy już nowych pacjentów na oddział chirurgiczny i urazowo-ortopedyczny. Tym, którzy mieli wyznaczone terminy przyjęć czy zabiegów będziemy wyznaczać nowe, ale jeszcze nie wiemy na kiedy. Pacjenci, którzy przebywali na tych oddziałach i wymagali jeszcze hospitalizacji, musieliśmy przenieść na oddział wewnętrzny, który na razie działa normalnie – mówi Krzysztof Bojarski, dyrektor szpitala w Łęcznej. – W tym momencie mamy już 88 miejsc covidowych i to tak naprawdę maksimum naszych możliwości. Gdyby się jednak okazało, że sytuacja epidemiczna jest na tyle zła, że musimy tworzyć kolejne łóżka dla zakażonych na internie, w praktyce oznaczałoby to przemianowanie szpitala na jednoimienny – zaznacza dyrektor.
Oddział zakaźny w pawilonie „C” puławskiego szpitala, który może przyjąć 26 chorych z COVID-19 już kilka tygodni temu wyczerpał swoje możliwości. Żeby zrobić miejsce dla kolejnych pacjentów, przed tygodniem zapadła decyzja o wyłączeniu piątego piętra głównego gmachu szpitala. To oznaczało zamknięcie oddziału wewnętrznego, reumatologii oraz zakładu opiekuńczo-leczniczego. Dzięki temu uruchomiono 30 łóżek covidowych, które bardzo szybko się zapełniły. W tym tygodniu szpital przygotował więc 27 kolejnych. Wolnych jest już tylko 9.
– Cały czas mamy do czynienia z wysoką liczbą pacjentów covidowych, przygotowujemy się więc do udostępnienia kolejnych 50 łóżek. Żeby to zrobić, rozpoczynamy wypisy pacjentów z oddziałów ortopedii oraz rehabilitacji – informuje Piotr Rybak, dyrektor puławskiego szpitala.
W lepszej sytuacji jest paradoksalnie szpital w Dęblinie, który pod koniec sierpnia z powodu braku lekarzy musiał zawiesić chirurgię. – Mamy poniekąd szczęście w nieszczęściu. Zawieszony nadal oddział chirurgiczny mogliśmy w pełni przekształcić w covidowy. W związku z tym nie miałem też problemu z obsadą dyżurów – mówi Wojciech Zomer, dyrektor szpitala w Dęblinie. Dodaje: – Na razie laryngologia, interna i intensywna terapia działają, tak, jak wcześniej. Niezakażeni pacjenci mają tam dostęp do leczenia, nie musimy ich nigdzie odsyłać.
Podobnie jest w szpitalu w Lubartowie, gdzie zawieszona jest pediatria. – Łóżka obserwacyjne dla pacjentów, którzy czekają na wynik testu na SARS-CoV-2, zorganizowaliśmy na zawieszonym oddziale pediatrii, który rusza dopiero 1 grudnia – informuje Wioleta Wojciechowska, rzeczniczka szpitala w Lubartowie. – Z kolei całe piętro, na którym mieści się oddział pulmonologii i wewnętrzny jest teraz przeznaczone dla pacjentów covidowych. Przy czym, w przypadku oddziału wewnętrznego to przekształcenie nastąpiło bardzo płynnie. Już wcześniej mieliśmy tam potwierdzone ognisko SARS-CoV-2, więc wstrzymaliśmy nowe przyjęcia.
Szpital w Lubartowie od czwartku zwiększa liczbę łóżek covidowych o kolejnych 9. Łącznie będzie mieć 54 łóżka covidowe.
Szansa na to, że nie trzeba będzie uruchamiać kolejnych miejsc covidowych może być pod koniec przyszłego tygodnia. – Gdyby utrzymywał się spadek dynamiki wzrostu zakażeń, maksimum hospitalizacji mielibyśmy w okolicach 13 listopada, więc kolejne łóżka nie byłyby już wtedy rozwijane. Kiedy natomiast ta liczba zacznie spadać, będziemy odmrażać kolejne oddziały – mówi Lech Sprawka, wojewoda lubelski.
Dodaje, że dotychczas już ok. 1200 łóżek zostało przekształconych w covidowe. – To rodzi naturalne ograniczenia w leczeniu niezakażonych pacjentów. To ewidentna strata, którą dedykuję tym, którzy tak dzielnie „walczą”, żeby zakażeń było jak najwięcej – komentuje nie kryjąc ironii wojewoda. Chodzi mu o tych, którzy nie przestrzegają obostrzeń i są przeciwko szczepieniom.