Leki, latarki, krótkofalówki, żywność, środki higieny – to część piątego już transportu, jaki w sobotę z rąk kazimierskiego stowarzyszenia „Wołyński Rajd Motocyklowy” trafił do potrzebujących na Ukrainie. Tym razem samochód z darami dotarł do Jazłowca, 250 km od polskiej granicy.
Dzięki ofiarności Polaków z różnych stron kraju, m.in. Kujaw i Śląska, współpracujących z kazimierskim stowarzyszeniem, udało się zgromadzić kolejne dary dla mieszkańców Ukrainy. Dostawczego forda wypełniono po sam dach paczkami pomocy humanitarnej. W trasę wyruszyli Artur Dublowski i Henryk Kozak. Celem był klasztor sióstr Niepokalanek w Jazłowcu.
Na „pace” znalazły się m.in. leki, latarki, krótkofalówki, ubuwie i odzież termiczna. To wszystko Polacy w umówionym miejscu przekazali ukraińskim wolontariuszom, którzy następnie zawieźli je dalej na wschód, w rejony objęte walkami. Reszta, głównie żywność, środki higieny, a także generator prądotwórczy, po niemal całym dniu podróży, dotarła do wspomnianego Jazowca.
Ryzykowna podróż, jak mówią organizatorzy pomocy, to wyraz ich szacunku dla darczyńców. Chodzi o pewność, że paczki dotrą pod właściwy adres. Tam, gdzie są one obecnie najbardziej potrzebne.
– Część organizacji po prostu wysyła ciężarówki do miast na zachodniej Ukrainie, jak Lwów. Tak jest najłatwiej. My dokładamy wszelkich starań, żeby dary, które zawozimy, trafiły do osób najbardziej potrzebujących. Dlatego jeździmy dalej na wschód, do mniejszych miejscowości – tłumaczy Henryk Kozak, prezes stowarzyszenia. – Największe wrażenie robią tzw. blok-posty, wojskowe posterunki kontrolne na drogach z zaporami, przeciwczołgowymi jeżami z pospawanych szyn kolejowych. Nie słyszeliśmy żadnych eksplozji, ale w trakcie noclegu w Brzeżanach mieliśmy alarm powietrzny. Rozległa się syrena. Telewizja nadała komunikat, żeby zgasić wszystkie światła.
Skończyło się na strachu. Nalotu nie było. Polscy wolontariusze w sobotę rano mogli wyruszyć w dalszą podróż do domu. Sama podróż nie jest łatwa, bo w wielu miejscach na terenie Ukrainy nie działa nawigacja, drogowskazy są pozdejmowane lub zamalowane. – Dla nas nie stanowiło to większego problemu, bo te trasy znaliśmy w naszych wcześniejszych wyjazdów do polskich cmentarzy – przyznaje Kozak.
Dziś ma wyruszyć kolejny transport na granicę, gdzie odbierze je zaprzyjaźniony ksiądz. Następna wyprawa w głąb zachodniej Ukrainy planowana jest na początku maja. Podobnie jak ta ostatnia, ta również ma zawierać część przygotowaną z myślą dla walczących na wschodzie oraz bardziej cywilną dla rodzin w Jazłowcu i okolicach.
Co ważne, całe palety darów, których transportem zajmuje się kazimierskie stowarzyszenie, trafiają do nich nie tylko z różnych stron kraju, ale także z zagranicy. To ostatnie odbywa się dzięki współpracy z polsko-ukraińskimi fundacjami, jak „Kresy w potrzebie”, która otrzymuje wsparcie humanitarne z Holandii, Szwecji i Francji.