Rozpędzony ciągnik staranował bramę wjazdową do garażu i przejechał stojącą na jego drodze 26-latce. Kobieta trzymała na rękach 5-miesięczne dziecko. Zdążyła odrzucić je na bok, ale sama zginęła na miejscu.
Do rodziców 12-letniego chłopca przyjechali na weekend ich kuzyni z rodzinami. Była wśród nich 26-letnia zamościanka. W pewnym momencie dorośli wraz z nastolatkiem weszli do garażu. Chcieli napompować koło w wózku dla niemowlęcia. Planowali podłączyć przewód sprężarki do ciągnika i pompować koło w wózku. – Dlatego 12-latek wszedł na traktor i go uruchomił. Wtedy pojazd nagle ruszył – opowiada Joanna Kopeć z zamojskiej policji.
Ciągnik staranował bramę wjazdową do garażu i jechał wprost na 26-latkę, która trzymała na rękach 5-miesięcznego chłopca. Kobieta zdążyła odrzucić dziecko na bok. Sama nie miała szans na ucieczkę. Poniosła śmierć na miejscu. – Maleństwo doznało złamań. Trafiło do szpitala na obserwację, ale jego życiu nic nie zagraża – mówi Kopeć. Dodaje, że zarówno 12-letniemu chłopcu, jak i jego rodzicom policja zapewniła natychmiast pomoc psychologa.
Kolejny dramat wydarzył się w niedzielę w Rachodoszczu (gm. Adamów). 20-letnia mieszkanka Zamościa cofała na podwórku swoim audi. Nie zauważyła, że za samochodem był jej półtoraroczny synek. Jedno z kół przejechało po główce dziecka. Chłopiec cudem przeżył. Jest w szpitalu. – Doznał poważnego urazu głowy, ma także stłuczone plecy. Jego stan jest ciężki, ale zagrożenia życia już nie ma – mówi Kopeć.
– Tak to z dziećmi na wsi już jest. Niby się ich pilnuje, ale oczu dookoła głowy nikt przecież nie ma. Cud, że ten dzieciaczek przeżył – komentuje 65-letnia mieszkanka Rachodoszcza. W obu przypadkach policja prowadzi postępowania wyjaśniające.