Co niedzielę na lotnisku należącym do Aeroklubu Ziemi Zamojskiej kwitnie handel. Kłopot w tym, że ten wielki bazar może być zamknięty. Urzędnicy postawili jego organizatorom ultimatum.
Bazar na lotnisku w Mokrem funkcjonuje od dawna. Sprzedaż napędza armia bułgarskich handlowców, którzy rozkładają tam stragany. Oferują głównie odzież po bardzo niskich cenach. Za każdy stragan płacą administratorowi od 15 do 30 zł dziennie. Ich towary cieszą się wielkim zainteresowaniem. Bo i reklamę mają przednią.
- Ludzie! Co mam? Sukienki po 25 zł! - krzyczała przedwczoraj w niebogłosy kobieta, którą obstąpił tłum. - Przebierajcie! Róbcie mi bałagan! Chcę bałaganu!
W ostatnią niedzielę do Mokrego ściągnęło kilkanaście tysięcy osób. Kupowali ubrania, ale też rowery, meble, sadzonki, kury, psy i m.in. auta.
- Bazar jest ogromny - mówi Zawadzki. - I funkcjonuje na lotnisku. Chodzi o bezpieczeństwo. To nie może działać bez ważnych umów.
Przemysław Panas, prezes Aeroklubu Ziemi Zamojskiej jest tym oburzony. - Działka bazarowa jest wydzielona od reszty - tłumaczy - Lotnisko działa bezpiecznie, a… jako stowarzyszenie mamy możliwość dorabiania do działalności. Za pieniądze z bazaru budujemy nowoczesny hangar. Jego wartość to 4 mln zł. Problemem jest tylko umowa dzierżawy ze starostwem.
O co chodzi? Od lat w Zamościu mówi się o potrzebie przystosowania lotniska dla małych samolotów pasażerskich. Przymierzają się do tego wspólnie Starostwo Powiatowe, UM w Zamościu i gmina Zamość.
Powstałaby tam m.in. terminal i wieża nawigacyjna. Planowana jest też budowa betonowego pasa startowego o długości 1,2 km. Koszt inwestycji to kilkanaście milionów złotych. Samorządy chcą postarać się o wsparcie tej inwestycji z UE.
- Jesteśmy za tym - tłumaczy prezes. - Dlatego naszą część lotniska, na której teraz działa bazar przekazaliśmy Skarbowi Państwa. Zarządza nią starostwo. W czym kłopot? W 2007 r. podpisaliśmy z samorządem umowę dzierżawy na inne części lotniska, a na tę nie. Bo wtedy… byliśmy jeszcze jej właścicielami. Teraz starostwo sobie o tym przypomniało.
Prezesa oburza sposób w jaki to zrobiono. - Dano nam na to 2 tygodnie! - żali się. - Stawia się nas pod ścianą, chociaż wszystko zależy właśnie od samych urzędników. Nie wiem jak długo potrwają procedury… Będziemy się jakoś dogadywać.
A jeśli formalności się przedłużą? - Nie chcę myśleć o zamknięciu bazaru - martwi się prezes Panas. - To ostateczność.