Bielutkie jak śnieg, lekko beżowe, żółte, złociste, rdzawe, we wszystkich możliwych odcieniach różu i fioletu, ale także zupełnie zielone. Wybór chryzantem na targowisku w Zamościu może przyprawić o zawrót głowy. Ale ceny już nie. Są takie same, jak rok temu.
Te ostatnie dni października to prawdziwe żniwa dla ogrodników, którzy w foliowych tunelach albo szklarniach przez ostatnich kilka tygodni doglądali swoich kwiatów. Miały być jak najpiękniejsze, bo takie najszybciej znajdują nabywców.
– Ceny u nas są takie same jak rok temu. 30 złotych kosztuje doniczka grubych chryzantem z dużą liczba kwiatów, te trochę mniejsze są po 20 zł. Ale proszę popatrzeć, jakie piękne i mocne – pan Maciej chwali towar, z którym w czwartek rano rozłożył się na rynku Nowego Miasta w Zamościu.
Przyjechał z chryzantemami, które w swoich szklarniach już od 40 lat uprawiają jego krewni. Mówi, że drożej jest po drugiej stronie ulicy. Tam kwiaty wystawili handlarze, którzy kupili je u ogrodników, a teraz chcą na nich zarobić. – To te sandomierskie. Niewiele się różnią od naszych, a płacić trzeba 45 zł za doniczkę – wskazuje mężczyzna.
Pan Wiesław na targ przyjechał w czwartek spod Zamościa, gdzie ma foliowe tunele. Wiosną i latem uprawia w nich warzywa i owoce, kiedy zbliża się jesień, już tradycyjnie przerzuca się na chryzantemy. Ma w ofercie raczej te drobniutkie albo średniokwiatowe. Są bardzo rozłożyste. On również od roku cen nie zmienił.
– Od 30 złotych w dół sprzedaję – mówi. Jest przekonany, że podobnie jak w zeszłym roku uda mu się sprzedać wszystko. A ma tego sporo, w sumie około 1,5 tys. sztuk. – Teraz jestem na targu, w kolejnych dniach pewnie też pojadę pod cmentarz. I tam mam zamiar sprzedawać po takich samych cenach. Jak będzie trzeba, to nawet 1 listopada będę stał – zapowiada pan Wiesław.
– Niby w marketach są chryzantemy nawet po 10 czy 15 zł. Ale jak to wygląda? Trzeba by kupić z trzy doniczki, żeby był efeket takich, jak z naszych jedna. No ale cen wyższych nie możemy dawać, bo by wtedy ludzie nie brali – nie ma wątpliwości pani Krystyna, która swoje kwiaty wystawia po sąsiedzku i za potężne, także dwukolorowe bierze najwyżej 30 zł.
W ofercie handlowców z Nowego Miasta w Zamościu są oczywiście także kompozycje z kwiatów sztucznych. Za nie trzeba płacić dużo więcej. Nie brakuje też wianuszków na naturalnym igliwiu, a także plecionych z suszonych kwiatów. Ceny tych naturalnych są różne.
– Te maleńkie z suszek sprzedaję po 20 zł, większe dochodzą do 35 – pokazuje nam swoje wianki pani Justyna.
Jest emerytką, mieszka w Zamościu, ma ogród przy domu i działkę. Sama sadzi kwiatki, które potem zrywa i suszy, czasem też koloruje. Uplecenie jednego wianka nie zajmuje jej długo, ok. pół godziny, ale żeby zrobić zapas, zaczyna już na początku października. – Zarobek z tego niewielki, ale ja to już wiele lat robię. Po prostu lubię kwiaty, to moje hobby – tłumaczy zamościanka.