To już drugi w ciągu miesiąca przypadek, gdy psy mieszkające na osiedlu Orzeszkowej w Zamościu zjadają karmę naszpikowaną drutami. Policja szuka sprawcy. Weterynarze apelują, by właściciele uważali na swoje czworonogi na spacerach i nie spuszczali ich ze smyczy.
– Na naszym osiedlu musi mieszkać ktoś, komu przeszkadzają zwierzęta i kto próbuje się ich pozbyć za wszelką cenę – uważa pani Kamila, właścicielka kundelka Bruna. – To przerażające, że ta osoba nie cofa się nawet przed usiłowaniem zabójstwa psów i to ze szczególnym okrucieństwem.
Po raz pierwszy zatruta kiełbasa pojawiła się na osiedlu dwa lata temu. Zjadł ją podczas spaceru jeden z wyprowadzanych tam psów. Na szczęście zauważyła to jego właścicielka, która zaprowadziła zwierzę do lecznicy. Po prześwietleniu okazało się, że jeden kawałek drutu przebił psu żołądek. Drugi przeszedł koło wątroby raniąc ją i wbił się w przeponę. Konieczna była operacja. Tylko dzięki temu udało się uratować zwierzęciu życie.
Teraz sytuacja powtórzyła się. – W połowie października ktoś rozrzucił kawałki kurczaka naszpikowane drutami. Na szczęście psu udało się je wydalić – mówi Paweł Kulik z gabinetu weterynaryjnego przy Szczebrzeskiej w Zamościu, do którego trafiły wszystkie zwierzęta.
– Na początku tygodnia drugi pies zjadł kiełbasę z ostrą wkładką. Musieliśmy prześwietlać zwierzę dwa razy dziennie, żeby sprawdzać, czy jego życie nie jest zagrożone. Na szczęście i w tym przypadku obyło się bez operacji.
– Sytuacja jest naprawdę groźna. Właściciele psów ostrzegają się na spacerach. Staramy się nie tylko zwracać uwagę na to, co robią nasze psy, ale i szukać osoby, która dybie na ich życie – mówi pani Kamila.
Sprawcy szuka też policja. – Mamy oficjalne zgłoszenie sprawy z ubiegłego miesiąca i czekamy na kontakt od właścicielki, której pies w tej chwili odniósł rany – mówi asp. Dorota Krukowska-Bubiło z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu. – Sprawcy grozi do trzech lat pozbawienia wolności, a jeśli sprawa zostanie zakwalifikowana jako znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem, nawet do pięciu lat.
– Liczę na to, że zmiana przepisów nakazująca właścicielom psów wyprowadzanie ich w kagańcach wpłynie na poprawę bezpieczeństwa czworonogów. Poszukiwanie sprawcy tych wydarzeń może być bardzo trudne – uważa doktor Kulik.