Nasza Czytelniczka zaalarmowała nas o śmierci kota, do której miał przyczynić się jeden z pracowników Przedsiębiorstwa Komunalnego Pegimek w Świdniku. Jej zdaniem wszystko działo się na oczach świadków i kamer monitoringu.
– Jest mi niezmiernie przykro, że taka sytuacja miała miejsce – potwierdza Hubert Obrusiewicz, prezes Przedsiębiorstwa Komunalnego Pegimek w Świdniku. – Z informacji uzyskanych od pracownika naszego zakładu wynika, że absolutnie nie było to działanie zamierzone. Nie chciał zrobić temu kotu żadnej krzywdy.
Sytuacja miała miejsce blisko miesiąc temu. W tej sprawie otrzymaliśmy list od Czytelniczki, której zdaniem, „na terenie przepompowni ścieków zakładu Pegimek przy ul. Krępieckiej w Świdniku doszło do bestialskiego zamęczenia kota na śmierć.” „Kot wszedł w zawieszenie samochodu i jeden z pracowników, chyba właściciel samochodu, chcąc się go pozbyć, zaczął ostro jeździć tym samochodem po placu z zaplątanym tam kotem na oczach ludzi i kamer” – czytamy dalej w liście przysłanym do naszej redakcji.
– Pracownik sporządził notatkę z tego zdarzenia – mówi prezes spółki Pegimek. – Jest też notatka służbowa, którą przygotował kierownik tego zakładu. Wszystko wskazuje na to, że był to nieszczęśliwy wypadek. Pracownik trochę bezmyślnie chciał wypłoszyć kota, który ukrył się pod samochodem. Był przekonany, że kot siedzi w okolicy tłumika, natomiast później okazało się, że zwierzę włożyło głowę w sprężynę.
Prezes cytuje fragment notatki, którą sporządził pracownik: „Moją intencją nie było zrobienie jakiejkolwiek krzywdy tej żyjącej i czującej istocie”.
Wspomnianego przez naszą Czytelniczkę zapisu z monitoringu nie da się już odczytać. – Automatycznie zostało to skasowane i zastąpione nowym nagraniem – wyjaśnia prezes spółki Pegimek.
Zwłoki kota zostały zutylizowane.