To była dobrze przygotowana akcja - ktoś specjalnie wywabił policjantów z radiowozu i wrzucił do auta koktajl Mołotowa. Samochód doszczętnie spłonął. W Zamościu nie mają wątpliwości - wojna pseudokibiców z policją trwa.
Na miejsce pojechał patrol z zamojskiej komendy. Policjanci weszli na najwyższe piętro wieżowca. Okazało się jednak, że w podanym przez telefonującego mieszkaniu nikt nie zgłaszał interwencji. Kiedy wyszli z bloku zobaczyli, że ich radiowóz - oznakowany daewoo lanos - płonie. - Ogień był już tak duży, że nie dało się go ugasić. Samochód spłonął doszczętnie, a w nim wyposażenie: radiostacja, kamizelki kuloodporne, dużo innego drogiego sprzętu - wylicza Wójtowicz.
Z oględzin samochodu wynika, że ktoś wybił w nim boczną szybę, wrzucił do środka łatwo palną substancję, np. butelkę z benzyną, i podpalił. Policjanci ustalili, że na komendę dzwoniono z budki telefonicznej.
W Zamościu wrze. Najczęściej powtarza się, że pożar radiowozu może być sprawką pseudokibiców, którzy od kilku tygodni toczą regularną wojnę z miejscową policją. 21 sierpnia na meczu Avii Świdnik z Hetmanem Zamość policja zachowała się szczególnie brutalnie, w szpitalu leży nieprzytomny 16- letni Adrian. Prokuratura bada, kto go pobił - kibice twierdzą, że policjanci. Na amatorskim zapisie wideo z meczu widać z kolei, jak jeden z funkcjonariuszy bez powodu bije pałką innych kibiców z Zamościa.
- Nie mamy informacji, które potwierdzałyby udział pseudokibiców w podpaleniu auta. Choć oczywiście nie można tego wykluczyć - zastrzega Wójtowicz.
Bezpośrednio po zdarzeniu zamojscy policjanci zatrzymali młodego człowieka, który kręcił się w pobliżu płonącego radiowozu. Nastolatek stwierdził jednak, że niczego nie widział i został zwolniony. Wczoraj funkcjonariusze zatrzymali kolejną osobę, która może mieć związek z podpaleniem. - Prowadzimy intensywne czynności w tej sprawie, na razie za wcześnie na mówienie o efektach - stwierdza rzecznik zamojskiej policji, Adam Lackowski.