Mieszkańcy Zamościa nie otrząsnęli się jeszcze po ostatnim podziale administracyjnym kraju.
- Wszystkie pieniądze pakowane są do Lublina i do miejscowości o większej sile przebicia - denerwuje się Henryk Lepa z Zamościa. - Coś tu nie tak! Zamość i Zamojszczyzna nadal traktowane są przez władze województwa po macoszemu. Tracimy mnóstwo. Wniosek? Należy starać się o powrót województwa zamojskiego.
Idea utworzenia z Zamościa ośrodka wojewódzkiego ma wieloletnią historię. Po raz pierwszy rozważano taki pomysł tuż po odzyskaniu niepodległości w 1918 r., potem w 1928 r. (chciano wtedy powołać województwo bełskie ze stolicą w Zamościu), a następnie pod koniec lat 40. Województwo zamojskie powstało jednak dopiero w czerwcu 1975 r. Miało prawie 7 tys. km kw. i 472 tys. mieszkańców. Było dumą jego mieszkańców.
- Wzrosła ranga całego regionu - mówi Lepa. - Władzom łatwiej było walczyć o pieniądze i żyło się lepiej. Podział administracyjny to odmienił (Zamość utracił rangę miasta wojewódzkiego w 1998 r. - red.). To błąd. Mieszkańcy Zamojszczyzny nie czują żadnego związku z Lublinem.
"Wojewódzkie rozgoryczenie” odżywa co jakiś czas. Ostatnio kilka dni temu. Powodem było opublikowanie projektu budżetu województwa lubelskiego na 2007 r. Oburzenie wywołały przede wszystkim planowane inwestycje drogowe. Okazuje się, że większość z nich kończy się na linii... Krasnystaw-Kraśnik.
Niepomyślnie zakończył się także podział funduszy z Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej. Przepadł m.in. wniosek na rozbudowę 70-km odcinka drogi z Lublina do Biłgoraja (jego koszt to ok. 152 mln zł). Wprawdzie tzw. sesja budżetowa odbędzie się dopiero w połowie marca, ale mieszkańcy regionu są przekonani, że "o Zamojszczyźnie w Lublinie zapomniano”.
Można się o tym dowiedzieć np. na zamojskich internetowych forach dyskusyjnych. Oto kilka łagodniejszych cytatów: "Cierpimy za to zakichane lubelskie” , "Zamość do podkarpackiego” czy "Robią z nas dziadów Europy”. Mieszkańcy Lublina nie pozostają dłużni: "Zamość to zawsze była dzicz” - komentuje niejaki Jujo.
Skąd biorą się takie antagonizmy?
- Wynikają z wydumanego wyobrażenia o PRL-owkiej wielkości województwa zamojskiego - tłumaczy Mariusz Gwozda, adiunkt z Instytutu Socjologii UMCS oraz pracownik zamojskiej WSHE. - Ono nadal, niestety, pokutuje. Jednak takie antagonizmy są powierzchowne i niczemu nie służą. Trzeba szukać tego, co łączy, nie dzieli.
Czy zatem można takie rozgoryczenie ignorować?
- Oczywiście nie - mówi Gwozda. - To może być sygnał, że społeczeństwo jest przez samorząd niedoinformowane oraz, że zamojscy radni wojewódzcy są... mało aktywni.