Miał być mały punkt zbiórki, a w niespełna trzy tygodnie przez magazyn Zamojskich Zakładów Zbożowych przeszło co najmniej 300 ton darów dla Ukrainy i Ukraińców. Trafia tu nie tylko żywność, odzież, medykamenty, czy artykuły dla dzieci, ale też np. quady dla walczących na froncie żołnierzy.
Gdy wojna wybuchła, Polacy ruszyli z pomocą, także w Zamościu. Darów dla uchodźców było tak dużo, że przestały się mieścić w zorganizowanym przez miasto punkcie zbiórki. Wtedy Piotr Błażewicz, przewodniczący Rady Miasta, za zgodą ministerstwa otworzył magazyn w Zamojskich Zakładach Zbożowych, których jest wiceprezesem.
– Zakładaliśmy, że to będzie taki mały, doraźny punkt zbiórki, ale wyszło na to, że mamy hub przeładunkowy czynny przez siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę – mówi.
Pracują tam nieprzerwanie wolontariusze. Błażewicz podkreśla, że wśród nich jest bardzo wielu radnych. Co ciekawe, ze wszystkich opcji politycznych: od prawa do lewa. – Okazuje się, że w takiej sytuacji umiemy się ze sobą znakomicie dogadywać – cieszy się przewodniczący RM.
A pracy jest mnóstwo. Bo transporty do magazynu ZZZ na ulicy Kilińskiego docierają niemal non stop. – Najwięcej mieliśmy darów z Niemiec, ale były też wysyłki z Włoch, Szwecji, Francji, właściwie z całej Europy. Przyjeżdżają tirami, busami, zawsze pełne aż po dach – opowiada Błażewicz.
W środę na placu ZZZ stał np. szpaler kilkunastu quadów. To akurat prezent od rządu Litwy. Pojazdy trafiły do Zamościa za pośrednictwem Tadasa Valionisa z litewskiej ambasady na Ukrainie, który po rozpoczęciu rosyjskiej inwacji ewakuował się do Polski i zatrzymał w Zamościu.
– Najpewniej jeszcze dzisiaj zorganizujemy transport i wyślemy je na Ukrainę. Jeszcze nie wiem dokładnie w jaki rejon, ale na pewno tam, gdzie przydadzą się najbardziej – zapowiada wiceprezes ZZZ.
Bo nic co trafia do magazynów firmy nie zagrzewa tu długo miejsca. Dary są dystrybuowane na bieżąco do prowadzonych przez miasto noclegowni i punktu recepcyjnego. Korzystają z nich również mieszkańcy miasta, którzy przyjęli u siebie Ukraińców. Już kilka transportów trafiło za naszą wschodnią granicę.
Tylko w poniedziałek trzy busy i dwa autokary z PKS Biłgoraj zapełnione lekami, środkami opatrunkowymi, sprzętem medycznym i żywnością dotarły do Żołkwi, a także Szpitala Wojskowego we Lwowie. Nie wróciły puste, do Polski przewieziono nimi prawie 200 kobiet i dzieci z terenów zniszczonych wojną. Takich akcji było już wcześniej kilka. Na pewno będą kolejne.
– Bo te transporty docierają cały czas. Dostaję np. sygnał, że właśnie wjechały dwa tiry z Niemiec. I nie wiem ani skąd, ani od kogo, ani z czym. To nie ma większego znaczenia. Musimy zająć się rozładunkiem, segregacją, a później przekazać tam, gdzie potrzebne – wyjaśnia Piotr Błażewicz.