Gdy mundurowi zwrócili im uwagę, że nie mają maseczek, brat rzucili się na policjanta z pięściami, a siostra z wulgaryzmami. Funkcjonariusz zrewanżował się gazem i paralizatorem. I choć w internecie krążył film stawiający policję w złym świetle, to śledczy nie mieli wątpliwości, kogo oskarżyć.
Za czynną napaść na funkcjonariusza publicznego grozi do 10 lat więzienia. I z taką właśnie karą muszą się liczyć Mateusz i Kamila K. z Zamościa. Do zdarzenia doszło w grudniu zeszłego roku, kiedy w miejscach publicznych w związku z epidemią koronawirusa wciąż należało zasłaniać usta i nos.
Dwa filmy – inny wydźwięk
O sprawie zrobiło się głośno, gdy do internetu trafiły filmy przedstawiające moment obezwładniania Mateusza K. Nagrania opatrzono komentarzami: „Paralizatorem i gazem za brak maseczki – milicja w akcji w Zamościu” czy „Interwencja wobec braku maseczki w sklepie. SKANDALICZNE!”. W odpowiedzi policja opublikowała zapis z całości zajścia, co rzuciło nowe światło na interwencję.
A cała historia rozpoczęła się od tego, że 32-latek z Zamościa wraz z rok młodszą siostrą wybrał się na zakupy do Galerii Twierdza. Nie mieli jednak obowiązkowych maseczek. Patrolujący centrum handlowe policjant i strażnik zwrócili im więc uwagę. Nawet nie prosili o wylegitymowanie się, nie mówiąc już o ukaraniu mandatem. Ale już sam fakt upomnienia wyprowadził Mateusza i Kamilę K. z równowagi.
Interwencja policji w galerii handlowej w Zamościu. Wideo: Policja
Bramka, głowa gaz
Co prawda mężczyzna założył maseczkę, którą otrzymał od ochroniarza centrum handlowego, ale po wejściu do jednego ze sklepów zaczął wykrzykiwać pod adresem mundurowych wulgaryzmy, a sekundowała mu w tym siostra. Patrol spokojnie czekał w pasażu handlowym, aż dwójka wyjdzie ze sklepu. A ta nie spuszczała z tonu: brat i siostra ruszyli w kierunku funkcjonariuszy. 32-latek rzucił się na policjanta, próbując uderzyć go pięścią w twarz, pchnął na bramkę antykradzieżową i kilkakrotnie uderzył w głowę. Napastnik nie chciał się uspokoić, został więc powalony na ziemię. W ruch poszły kajdanki i paralizator. Gazem łzawiącym została zaś „potraktowana” 31-latka, która stając w obronie brata szarpała policjanta, utrudniając przeprowadzenie interwencji.
Oboje zostali zatrzymani. Usłyszeli zarzuty m.in. czynnej napaści na funkcjonariuszy. Śledczy wnioskowali o areszt tymczasowy dla Mateusza K., ale sąd uznał, że wystarczy policyjny dozór i poręczenie majątkowe. Wobec Kamili K. również zastosowano dozór, a także zakaz opuszczania kraju. Śledztwo w ich sprawie zakończyło się i Prokuratura Okręgowa w Zamościu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko obojgu. Odpowiedzą za czynną napaść na funkcjonariuszy.
– Ponadto na mężczyźnie ciąży zarzut znieważenia funkcjonariuszy i stosowania gróźb w celu zmuszenia do zaniechania wykonywania czynności służbowych. Kobieta również odpowie za znieważenie, a także stosowanie przemocy w celu zaniechania czynności – informuje Artur Szykuła, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Dodaje, że rodzeństwo nie przyznało się do żadnego ze stawianych im zarzutów. Obojgu grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Podziękowania dla funkcjonariuszy
Niezależnie od prokuratorskiego śledztwa sprawę prawidłowości interwencji i m.in. użycia w jej trakcie gazu i paralizatora badali przełożeni policjanta.
– Zarządzone przez komendanta miejskiego czynności wyjaśniające nie potwierdziły, aby policjant popełnił jakiekolwiek przewinienie dyscyplinarne – informuje Dorota Krukowska-Bubiło, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Dodajmy, że niedługo po zdarzeniu w zamojskim magistracie zorganizowano spotkanie, podczas którego prezydent Zamościa Andrzej Wnuk i komendant wojewódzki policji w Lublinie nadinspektor Artur Bielecki podziękowali policjantowi i strażnikowi miejskiemu za podjęte przez nich działania. Funkcjonariusze otrzymali wówczas także drobne upominki.