– Koty mają swój świat. Zbliżamy się tylko na granicę bezpieczeństwa, kiedy zaczyna się warczenie. To on ją wyznacza. Duże, dzikie zwierzę, które chce się wydostać – opisują zachowanie rysia Horaja jego opiekunowie. Wyglądający jak łagodny pluszak ryś czeka na powrót na Roztocze.
Horaja uratowali przyrodnicy, gdy matkę malucha zabił samochód. Rysie są jednymi z największych drapieżników Europy. Horaj, który przebywa w Ośrodku dla Dzikich Zwierząt „Mysikrólik” w Bielsku-Białej, pochodzi z Roztocza. Pod koniec listopada na drodze prowadzącej do Hrebennego auto śmiertelnie potrąciło rysicę. Okazało się, że osierociła siedmiomiesięczne kocię. Bez opieki nie miało szans na przeżycie. Małym zajęło się Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”, które we współpracy z pracownikami Roztoczańskiego Parku Narodowego i lokalnymi przyrodnikami go odłowiło. Tak Horaj trafił do ośrodka „Mysikrólik”.
– Czuje wiosnę i jest uciążliwy dla naszych sąsiadów. Wokalizuje podobnie jak koty w marcu, tylko że wydaje dźwięk jak przeraźliwy wrzask wielkiego albatrosa albo wściekłej mewy.
Ma ochotę pójść do lasu. Tęskni. Nie rozumie, że tu jest bezpieczny, że na wolności jeszcze sobie nie poradzi.
Dla nas to też jest stałe napięcie. To nie jest tak, że kici, kici mamy rysia – opowiada Sławomir Łyczko, który z żoną Agnieszką prowadzi ośrodek.
Horaj spędzi u nich czas do maja-czerwca. Wówczas jest szansa, że wypuszczony na Roztoczu, w miejscu gdzie go znaleziono, coś upoluje. Mówiąc wprost – wówczas rodzą się sarny. Młode będą łatwiejszym łupem.
Samo wywiezienie rysia na Roztocze będzie wymagało przygotowań i podania leku nasennego. Będzie to organizowało Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”. Żeby zminimalizować stres zwierzęcia, środek podaje się metodą stosowaną przez Aborygenów. Strzykawkę ze specyfikiem umieszcza się w rurce. Osoba podająca, siłą powietrza z płuc, aplikuje preparat.
Urodę i grację Horaja można oglądać na filmach, które ośrodek zamieszcza na swoich stronach. – To filmy z fotopułapek. Nie podchodzimy tak blisko, by zrobić zdjęcia. Dzięki fotopułapkom wiemy, w jakiej jest kondycji. Czy nie kuleje, czy się nie ślini, czy trzecia powieka nie zachodzi na oko, co świadczy o chorobie. Jest nerwówka, czy sobie nie zrobił krzywdy. Musimy czuwać. Czekamy, aż zniknie w ostępach – dodaje Sławek Łyczko, prezes fundacji, która gromadzi fundusze na działalność ośrodka.
Aktualnie w „Mysikróliku” trwają przygotowania do otwarcia gabinetu weterynaryjnego i zbiórka pieniędzy na aparat RTG.
Możesz pomóc
Fundacja Mysikrólik – Na Pomoc Dzikim Zwierzętom na swojej stronie www.mysikrolik.org informuje jak można wesprzeć ich działania na rzecz zwierząt. Nr konta: 86 1540 1261 2010 3452 2200 0001