Chodzi o ok. 7-kilometrowy odcinek drogi nr 867 z Hrebennego do Werchraty. Inwestycja nie może być zrealizowana, bo przyblokowało ją kilkunastu mieszkańców Siedlisk (gm. Lubycza Królewska). Uważają, że pędzące pod ich oknami tiry nie dadzą im żyć.
Brakujący fragment "krajówki” przebiega na terenie dwóch województw (ok. 5 km leży w woj. lubelskim, reszta na terenie woj. podkarpackiego). Na dokończenie jednej inwestycji brakuje jedynie... 7 kilometrów asfaltu. Województwo Lubelskie kilka lat temu planowało wydać na budowę tej drogi ok. 18 mln zł.
Część środków na ten cel zamierzano pozyskać z unijnych funduszy strukturalnych. Aby jednak drogę wybudować, lubelski Zarząd Dróg Wojewódzkich musiał wykupić ponad 100 działek. Większość ich właścicieli zgodziła się na sprzedaż. Sprzeciwiło się 10 mieszkańców Siedlisk. Sprawa trafiła m.in. do Naczelnego Sądu Administracyjnego i do Rzecznika Praw Obywatelskich.
Mimo protestów, ZDG wystarał się o pozwolenia na budowę nowej drogi przez wieś. Kiedy inwestycja stanęła pod znakiem zapytania, urzędnicy próbowali przekonać zbuntowanych gospodarzy. Kilkakrotnie podwyższano stawki wykupu ziemi (z 4 do 9 zł za mkw.) Bez rezultatu. Budowa utknęła, bo bez kompletu dokumentacji ZDW nie mógł wystąpić o unijne dotacje. Buldożery nadal omijają Siedliska.
- Od ponad dwóch lat jest cisza - mówi Marta Kolasa, mieszkanka Siedlisk. - Nikt nas o niczym nie informuje, a drogowców nie widać. Żyjemy w niepokoju, bo nie wiemy co się dzieje. Może dali nam spokój?
Próbowaliśmy sprawę wyjaśnić w ZDW. Jerzy Pytka, szef tej instytucji nie znalazł jednak dla nas czasu. - U nas jest taka procedura, że pytania trzeba wysłać mailem - powiedziano nam w sekretariacie. - Odpowiedź nadejdzie za dwa lub trzy dni. A jeśli ktoś nie ma komputera? Musi wtedy napisać pisemko.
W Urzędzie Gminy w Lubyczy Królewskiej udzielają jednak informacji bez zbędnych "procedur”. - Decyzję o warunkach tej inwestycji ZDW stracił pod koniec 2007 r. - mówi Adam Wielgosz, pracownik UG. - Po prostu straciła ona ważność. Teraz ten urząd wystąpił do nas o wydanie tzw. warunków środowiskowych. Czyli cała sprawa wróciła do samego początku.