Trzydzieści tysięcy złotych. Takiego odszkodowania domaga się przed sądem
od prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej w Dołhobyczowie jeden z pracowników.
W spółdzielni zatrudniony jest od 1994 r. Pracuje na stanowisku konserwatora instalacji wodno-kanalizacyjnych. - Ale dodatkowo pracuję jako spawacz, palacz centralnego ogrzewania, zajmuję się obsługą oczyszczalni ścieków i konserwacją zieleni, wykonuję prace remontowo-porządkowe oraz inne prace zlecone - opowiada Rosołowski. Twierdzi, że jego problemy z szefem zaczęły się osiem lat temu. - Od tamtej pory jestem poddawany mobbingowi ze strony pracodawcy.
Przejawia się to m.in. w kontrolowaniu przez prezesa miejsca jego pobytu podczas godzin pracy, ośmieszaniu i krytycznych ocenach wykonywanych prac, niepodwyższaniu zarobków, "zmuszaniu” do odbycia kursu palacza centralnego ogrzewania i zapowiedzi dyscyplinarnego zwolnienia z pracy. - Na skutek tych działań nastąpił u mnie nadmierny wzrost ciśnienia tętniczego i ogólny rozstrój zdrowia psychicznego - opowiada Rosołowski. - Leczę się w poradni zdrowia psychicznego i stale przyjmuję leki. Gdy byłem na zwolnieniu lekarskim, pracodawca nadal podejmował działania mobbingowe w stosunku do mojej osoby, bo pozbawił mnie możliwości korzystania z prysznicu w kotłowni.
Co na to prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Dołhobyczowie? Stanisław Bartecki nie chce na razie niczego komentować. - Niech sąd to rozstrzygnie - powiedział krótko.
Pozew o zapłatę 30 tys. zł odszkodowania trafił do Sądu Pracy w Zamościu. Prokuratura Rejonowa w Hrubieszowie nie znalazła tymczasem podstaw do wszczęcia dochodzenia w sprawie psychicznego znęcania się prezesa dołhobyczowskiej spółdzielni nad Januszem Rosołowskim. Ten ostatni zapowiedział złożenie zażalenia na to postanowienie.