Mam dość wyciągania ze swojej skrzynki na listy bezużytecznych ulotek – poskarżył się nam mieszkaniec jednego z zamojskich osiedli.
Ulotek jest znacznie więcej przed świętami czy wyborami. Dla Poczty Polskiej to przysłowiowa woda na młyn. Za dystrybucję jednej ulotki trzeba zapłacić – w zależności od jej wagi – od 0,08 do 0,14 zł. Druki bezadresowe doręczane są według klucza zleconego przez nadawcę. On za to płaci i ustala z dyrekcją poczty, w jakie miejsca mają być dostarczone. Warto jednak pamiętać, że nie musimy się na to godzić.
– Właściciel skrzynki odbiorczej może w każdej chwili złożyć na poczcie pisemne zastrzeżenie o niewrzucaniu do niej druków bezadresowych – powiedziała nam Bożena Mołdoch, zastępca dyrektora Rejonowego Urzędu Poczty w Zamościu. – Wtedy na skrzynce umieszczamy od wewnątrz znak zakazu (przekreślone literki db – red.), który informuje listonosza o tym, by nie wkładać tam żadnych ulotek.
Mieszkańcy Zamościa – jak się okazuje – wolą narzekać niż pofatygować się do urzędu pocztowego. Jak się nam udało ustalić, o zastrzeżenia wystąpiło nie więcej niż 5 proc. właścicieli skrzynek na listy. Bywa, że ulotki wpływają do naszych skrzynek nie za pośrednictwem doręczycieli, ale drogą piracką. Wpychane są tam na siłę.
Osobny rozdział stanowią druki rozrzucane pod drzwiami czy wieszane na klamkach (w ich kolportażu nie uczestniczy Poczta Polska). Jedni po powrocie z pracy zabierają się od razu za lekturę, inni wrzucają całą tę korespondencję do kosza.