Bobry i wydry to chronione i miłe zwierzaki. Nie wszyscy darzą je jednak sympatią. Są utrapieniem m.in. zwierzynieckich urzędników i właścicieli stawów hodowlanych w regionie.
W latach 60. i 70. bobrom na Zamojszczyźnie groziło wyginięcie. W 1979 r. zostały ponownie zasiedlone w Roztoczańskim Parku Narodowym. Przywieziono je z północno-wschodniej Polski i wpuszczono do Wieprza. Po kilkunastu latach musiano je stamtąd usunąć, bo ich rozległe nory zagrażały bezpieczeństwu zabytkowego kościółka „na wodzie”. Bobry jednak wróciły. – Teraz mamy prawdziwą inwazję – powiedział
nam Jan Skiba, burmistrz Zwierzyńca. – Tylko w ubiegłym roku musieliśmy wokół stawu wyciąć kilkadziesiąt drzew podgryzionych przez bobry. Były to stare lipy, wierzby i modrzewie. Znów boimy się o bezpieczeństwo kościółka.
Zwierzyniecki magistrat od kilku miesięcy stara się o pozwolenie na ponowny odłów bobrów ze stawu. Na razie bezskutecznie. – Pisaliśmy w tej sprawie do ministra środowiska – mówi burmistrz. – Nasz wniosek trafił też do wojewody. Nadal czekamy na odpowiedź.
Właściciele stawów hodowlanych nie przyglądają się bezczynnie szkodom wyrządzanym przez bobry i wydry. Budują wokół zbiorników barykady i skomplikowane zasieki. Stawiają płoty, wbijają głęboko w ziemię rzędy pali, sadzą kolczaste krzewy i stawiają najeżone na sztorc badyle. – To niewiele pomaga – mówi Grabowski. – Bobry i wydry zawsze znajdą wyrwę, wydłubią dziurę, czy zrobią sobie jakiś tunel. Trudniej się z nimi walczy niż z kłusownikami.
W Gospodarstwie Rybackim w Topornicy bobry kilka lat temu przerwały groblę na jednym ze stawów. Wydry natomiast zajadają się rybami. – Kilka tygodni temu bobry podziurawiły tzw. doprowadzalnik wody do naszego stawu w Tarnawatce – złości się Bogusław Kurek, pracownik Gospodarstwa Rybackiego w Topornicy. – Zalało łąki dziesiątkom rolników. Te nawodne gryzonie ryją już chyba wszędzie. Natomiast wydr mamy tak dużo, że żerują nawet w dzień, latem i zimą. Zupełnie nie wiadomo co z nimi robić. Naszych stawów nie możemy ogrodzić, bo byłby to ogromny koszt.
Wydra dla Holendra
W naszym województwie żyje ok. 1,6 tys. bobrów. Aby przeciwdziałać wyrządzanym przez nie szkodom, na pniach drzew i na groblach zakłada się specjalne siatki. Przeciw wydrom skuteczne są pastuchy elektryczne stawiane wokół zbiorników wodnych. Poszkodowani mogą także starać się w Ministerstwie Ochrony Środowiska o odstrzał części zwierząt. – To byłoby jednak działanie skuteczne tylko na krótką metę – mówi Krzysztof Czochra, pracownik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie. – Odbudowa populacji bobrów i wydr była ogromnym sukcesem przyrodników. Nawodne ssaki świadczą o czystości naszego środowiska naturalnego. Bobry regulują przepływ wody w rzekach, co ma także niebagatelne znaczenie. Co ciekawe, naszymi wydrami interesują się Holendrzy.